... czyli marudzenie że kiedyś było lepiej.
Dotarła do mnie smutna informacja - zamknięto Bazę Nurkową
Zakrzówek. Piękny dziki kamieniołom, na którym ludzie nurkowali od
dziesiątków lat. Czysta woda z widocznością dochodzącą do 20 metrów. Maksymalna głębokość 32. Pionowo opadające ściany. Zatopiony autobus, drewniane wiaty.
Tak wyglądał Zakrzówek zanim go zalało do końca. Woda doszła aż do miejsca gdzie droga się rozdwaja.
A tak wyglądał po zalaniu, dziesięć lat temu. Pustka, słonce, białe skały. Największa
zaleta to dzikość tego miejsca. Wchodząc tam latem, miało się wrażenie
nagłego lądowania na jakiejś greckiej wyspie. To miejsce miało swój klimat. Obsługa mieszcząca się w budynku kilometr dalej, też była fajna. Nurkowie, którzy rozumieli innych nurków. Niby biznes, ale trochę i pasja.
Przez chwilę jeden z
deweloperów chciał wybudować nad akwenem mieszkaniowiec. Ekskluzywny, bo
zalew miał pełnić rolę oczka wodnego dla mieszkańców. Jakoś poszło że
tego uniknięto. Teraz, po zamknięciu powstanie tam park miejski i
kąpielisko. Tak, wybetonują drogę dojazdową, wybudują betonowe niecki i
zrobią masowe kąpielisko. Piękne, surowe ściany kamieniołomu, mają być
zabezpieczone siatką i betonem, żeby nie wietrzały. Dodatkowo na drodze mają powstać place zabaw dla dzieci, restauracje, zjeżdżalnie i temu podobne wynalazki.
O czym myślał człowiek który wpadł na taki pomysł? Czy obudził się w środku nocy i uściskał z radości jaki to jest zajebisty? Bierzemy akwen o głębokości 30m i pionowo opadających ścianach
(jeden krok to 20m w dół) urządzimy tam plac zabaw i ogrodzone
kąpielisko. Dzieci i tłumy dorosłych nad głęboką wodą.
Cóż złego może się stać?
Po piwku.
Podobnie sprofanowano Balaton w Trzebinii. Kiedyś siedzieli tam
nurkowie i wędkarze. Jakoś komitywa trwała.
Były tam takie ładne skałki. Pionowo opadające ściany, dzikość leśnego urbexu.
Teraz w tym samym miejscu nawalono betonu, desek i zamontowano pływające baseny. Urok zniknął., został danzingplatz i buda z browarami. Jest funkcjonalne, są opłaty, są tłumy, nie ma klimatu.
Kilka mcy po uruchomieniu miejsca rozrywki, UM Trzebinia się
zorientował że nawalone towarzystwo na sobotniej imprezie i restauracja nad
klifem to ryzykowne połączenie. Więc wprowadzono zakaz wstępu po zmroku.
Przynajmniej wiem skąd Kraków czerpie inspiracje. I jak się to skończy.
Kropka nad I to Jaworzno Szczakowa. Słynne swego czasu na cały świat
"Koparki".
Tak wyglądały koparki dwanaście lat temu. Zachowano dziką formę, a jako minimum ingerencji zrobiono pływające pomosty. Taki stan trwał latami.
Były drewniane wiaty z ławkami w otoczeniu zieleni. Całość miała inną atmosferę niż Zakrzówek. Koparki to nie była kamienno biała Grecja. Koparki to były wyspy Bahama w środku Śląska. Wchodząc tam, człowiek czuł że rozpięta hawajska koszula, drink z palemką, luz i dosychający kombinezon, to dress code tego miejsca. W tym że koparki były słynne na cały świat, nie ma ani trochę przesady. W cieplejsze weekendy potrafiło tam przyjechać i 300 osób dziennie. Mówili w każdym możliwym języku, a koleś z turbanem, albo biały inaczej był normą. No i przy okazji był best friendsem bo też przyjechał nurkować.
Było trochę prowizorki, czasem narzekano na kible, różnie bywało. Ale klimat był niepowtarzalny.
Kilka lat temu sprzedane nowemu właścicielowi. Usunięto starą
infrastrukturę, wyremontowano brzeg, nawalono betonu i ... jak ostatnio
tam byłem w weekend było wszystkiego naliczyłem pięć aut. Akwen stracił to coś. Wcześniej był kultowy jak stacje benzynowe na Route
66, albo jak opuszczone lotnisko na którym zatrzymał się czas. Teraz to
po prostu kolejny komercyjny basen jakich wiele.
Dlaczego władze DG
dały radę i z Pogorii III zrobili naprawdę fajne miejsce, a gdzie
indziej trzeba betonować, betonować i betonować? Ja rozumiem betonujemy, bo grozi nam dwutlenek węgla i małe dziewczynki się boją, a beton wiąże więcej CO2 niż drzewa. Przy okazji kuzyn brata siostry szfagra może zarobić.
Ale gdzieś musi być granica, bo co ja dzieciakom pokaże?
Strony
▼
wtorek, 15 października 2019
sobota, 5 października 2019
Wild camping Pogoria III
Na początku był plan...
Wezmę rower, śpiwór, namiot i pojadę na plażę nudystów na P4. Zimno, ciemno, golasów nie ma, będzie można przenocować w pięknych okolicznościach przyrody.
Plaża jest wprawdzie na wschodnim brzegu, niedaleko Piekła, ale nie da się bezpośrednio dojechać. Ludzie się pobudowali, pogrodzili, ktoś kupił kawał lasu na własność - przejscia brak. Poza tym, nawet w najlepszym przypadku byłby to kilometr pustyni do przejscia.
Wymyśliłem że pojadę do Wojkowic zachodnim brzegiem, zjadę na piaskownie i brzegiem pojadę na plażę. Na krawędzi woda/piach, ten ostatni powinien być twardszy.
Aha. Na pewno.
Jak już dotarłem na piaskownie, okazało się że to taka sama pustynia, a do przejścia są ponad dwa kilometry. Dodatkowo, w lasku i na plaży golasów szaleją quady.
Wróciłem na P3 i rozbiłem się obok rur przelewowych. Wybór miejsca wynikał tylko z tego, że rury są osłonięte barierką do której mogę przykuć rower.
Rozstawianie namiotu na piasku to mozolna sprawa. Do tej pory Nevis zawsze stał na trawie. W piasku szpilkowe śledzie słabo się sprawdzają. Ale do rana ustał.
Temperatura około 8 stopni, w namiocie 10. Da się spać całkiem dobrze ale bez komfortu. Stosunkowo silny wiatr jak na nocną porę, powodował że powietrze w namiocie się słabiej nagrzewało. No i tropik szeleścił dość mocno na wietrze. Miałem nadzieje, że będzie coś za coś. Ciut zimniej, ale brak kondensacji a przez to namiot gotów do spakowania.
Rano zaczęło lać, więc mokry namiot po powrocie trafił do garażu.
Zdjęcie tylko jedno. Chciałem sprawdzić jak działa program do nocnych zdjęć na smartfona. Efekt taki sobie, ale jedyne światło pochodziło z czołówki na minimalnej mocy.
Wezmę rower, śpiwór, namiot i pojadę na plażę nudystów na P4. Zimno, ciemno, golasów nie ma, będzie można przenocować w pięknych okolicznościach przyrody.
Plaża jest wprawdzie na wschodnim brzegu, niedaleko Piekła, ale nie da się bezpośrednio dojechać. Ludzie się pobudowali, pogrodzili, ktoś kupił kawał lasu na własność - przejscia brak. Poza tym, nawet w najlepszym przypadku byłby to kilometr pustyni do przejscia.
Wymyśliłem że pojadę do Wojkowic zachodnim brzegiem, zjadę na piaskownie i brzegiem pojadę na plażę. Na krawędzi woda/piach, ten ostatni powinien być twardszy.
Aha. Na pewno.
Jak już dotarłem na piaskownie, okazało się że to taka sama pustynia, a do przejścia są ponad dwa kilometry. Dodatkowo, w lasku i na plaży golasów szaleją quady.
Wróciłem na P3 i rozbiłem się obok rur przelewowych. Wybór miejsca wynikał tylko z tego, że rury są osłonięte barierką do której mogę przykuć rower.
Rozstawianie namiotu na piasku to mozolna sprawa. Do tej pory Nevis zawsze stał na trawie. W piasku szpilkowe śledzie słabo się sprawdzają. Ale do rana ustał.
Temperatura około 8 stopni, w namiocie 10. Da się spać całkiem dobrze ale bez komfortu. Stosunkowo silny wiatr jak na nocną porę, powodował że powietrze w namiocie się słabiej nagrzewało. No i tropik szeleścił dość mocno na wietrze. Miałem nadzieje, że będzie coś za coś. Ciut zimniej, ale brak kondensacji a przez to namiot gotów do spakowania.
Rano zaczęło lać, więc mokry namiot po powrocie trafił do garażu.
Zdjęcie tylko jedno. Chciałem sprawdzić jak działa program do nocnych zdjęć na smartfona. Efekt taki sobie, ale jedyne światło pochodziło z czołówki na minimalnej mocy.