W Anglii jest zupełnie inaczej niż u nas. Przede wszystkim, wiele jezior i rzek to prywatna własność, coś co w Polsce niemal nie występuje. Przed wejściem do wody, trzeba się upewnić że nie wchodzimy komuś w szkodę.
Do tego dochodzi, bardzo niejasna zasada, że do pływania służą miejsca tradycyjnie do tego wykorzystywane. Co oznacza tradycyjne - nikt nie definiuje.
I coś co jest zupełnym wariactwem dla mnie - pływać wolno na rzekach i jeziorach na których wyznaczono tory wodne. Podpytałem trochę, i wychodzi że droga wodna, jest traktowana jak droga lądowa. Czyli każdy obywatel może na niej przebywać. Niby OK, ale przecież nikt pieszo po autostradzie nie chodzi.
Co kraj jak się to mówi, to obyczaj.
Dzikie pływanie, jest w Anglii bardzo popularne. Poniżej, screen z Wild Swim Map :
Liczby w kwadratach, to ilości miejsc do pływania w danej okolicy. Dla porównania, na WSM są zarejestrowane trzy miejsca w Polsce.
Z ciekawości, szukałem jeszcze czy w Anglii mają karty pływackie, ale było to dla nich pojęcie całkowicie obce.
Najbardziej lubię chodzić na basen, jednak gdy jest ładna pomoga to również zdarza mi się pływać w jeziorach czy innych zalewach. Pływanie stało się moją pasją, uratowało mnie od otyłości :)
OdpowiedzUsuń