Strony

niedziela, 1 września 2019

Zbiornik Dziećkowice - czyli jak nie wolno, ale się bardzo chce to trochę wolno...

 Ostatni dzień wakacji. Rower i wyprawa w przeciwną niż wczoraj stronę. Zbiornik Dziećkowice poniżej Mysłowic. W zasadzie to ten zbiornik jest takie nie-wiadomo-co. Kiedyś to była kopalnia piasku. Potem zalew. Potem zbiornik wody dla Huty Katowice. Ktoś zapomniał wydzielić ten akwen i został sprywatyzowany razem z Hutą. Właściciel zrobił deal życia. Wodciągi mu płacą za wodę. Wodę która wpływa z państwowej rzeki.
Czyj zbiornik jest teraz, prawdę mówiąc nie wiem. Tabliczki twierdzą że to własność wodociągów. Ogrodzenie mówi-nie wchodzić. Ale, włodarze miasta podprowadzili na akwen ścieżkę rowerową i dbają o kosze na śmieci. Ludzie się kąpią.
 Zresztą, kilka klubów żeglarskich działa tam w majestacie prawa.

 Dystans tym razem mniejszy, 28km w jedną stronę. Bez błądzenia byłoby mniej. Pół godziny pływania. Warunki zachęcają. Brzeg piaszczysto-płytowy, woda ciepła, czysta, z niewielkim zakwitem. Dno schodkowe - na  to trzeba uważać.
 Opływanie akwenu nie ma sensu, brzeg jest strasznie montotonny. Wypływanie dalej też nie ma celu- brak wysp.
 Ot przyjść się i ochłodzić.
 I to właśnie wszyscy robią.


Widok na wschodni brzeg. Odległość ok 2km. 

Widok na południe. Pod drzewami spora dzika plaża. Jak wyczytałem w sezonie na akwenie potrafi być i 3000 ludzi na raz.

Widok na północ. Kilka żagli na wodzie jest.

Ciekawe czy ktoś kiedyś dojdzie do sensownego wniosku, że trzeba zrobić kąpielisko. Tyle że z dala od ujęcia wody. Ludzi i tak będą się kąpać i tak.

1 komentarz: