Strony

wtorek, 19 listopada 2019

Zalew Poraj kajakiem 2017.10.28


Kolejny z wpisów kopiowanych z FW




  Zalew Poraj (porajski), to kolejny zbiornik przemysłowo-retencyjno-rekreacyjny. Położony w bezpośrednim sąsiedztwie takich metropolii jak: Poraj, Masłońskie i Żarki Letnisko  i w nieco większym oddaleniu od Częstochowy (ok 20km).
  Zbiornik wybudowano niestety, głównie z przeznaczeniem przemysłowym. Podobnie jak Świerklaniec, ma nieskomplikowany brzeg, prosty kształt i niewiele atrakcji na wodzie. Zachodnia strona zbiornika usiana gęsto prywatnymi domostwami, jest też kilka klubów żeglarskich.
  Ze względu na warunki wiatrowe, brak wysp (tworzą zawirowania), jest to świetne miejsce dla żeglarzy. Nawet końcem października na akwenie jest sporo łódek. Dla wędkarzy zbiornik jest atrakcyjny ze względu na płycizny, tataraki i kilka rzeczy zostawionych pod wodą.
  Dla kajakarzy już gorzej - silny wiatr wymusza spory wysiłek, prosta linia brzegowa...no cóż, nie ma rozwijającej się perspektywy. Stając na starcie, od razu widać cały zbiornik.
Dla płetwonurków - nie warto. W północnej części zostawiono kilka zabudowań pod wodą, ale są bardzo rozrzucone i obsiadnięte przez wędkarzy. Poza tym, zbiornik pod wodą jest piaszczystą pustynią.





Obrazek

Dojazd do zbiornika wygodny (patrz mapka). Od dworca, do plaży - 20-25 minut na piechotę. Pociągi na relacji Gliwice-Częstochowa jeżdżą co godzinę w obie strony (większość połączeń blisko pełnych godzin). Jeżeli ktoś się decyduje na auto, wystarczy zjechać z trasy 791 prosto na gruntowy parking. Ponieważ akwen jest popularny głównie wśród żeglarzy, którzy przyjeżdżają od zachodniej strony - ten parking nawet w środku lata świeci pustkami.

Z punktu widzenia kajakarza, najciekawszy jest dopływ warty (trasa zaznaczona na zielono).



Obrazek

Nad zalew dotarłem dokładnie tak jak opisałem - pociąg i własne nogi. Pogoda nie nastrajała optymistycznie. Zimno i leje.


Obrazek

Ciuchy wprawdzie solidne. Nieprzemakalna kurtka i spodnie, do tego buty do nurkowania i maska narciarska. Pomimo tego wiatr powoduje że prawie od samego początku marznę.


Obrazek

Prosto od plaży, kierować się na kładkę na drugim brzegu.





Obrazek

Akwen, po drugiej stronie kładki, jest mały i zaciszny. Wiatru prawie wogóle nie ma. Jest za to ogromna ilość tataraków i płycizn.


Obrazek

Po przedarciu się przez chaszcze, wpływamy na Wartę która wygląda tak.


Obrazek

Brzeg, najczęściej błotnisto-tatarakowo-nieprzystępny, ale co kilkaset metrów trafiają się łachy piachu.


Obrazek

Na brzegu resztki starych ogrodzeń, o których wszyscy dawno zapomnieli.

Obrazek

Wartą można płynąć pod prąd, nawet dmuchańcem. Nurt widoczny, ale stosunkowo powolny. Udało mi się przepłynąć jakiś kilometr, zanim drzewo zablokowało drogę. Płynąc z prądem - pewnie nawet bym go nie zauważył, ale nie da się pod nim machać wiosłem a prąd znosił.


Obrazek

Jeszcze rzut oka na wyspę na dużym akwenie - niestety, nie ma jak na nią wejść. Na Poraju zależnie od stanu wody, może być jedna, albo pięć wysepek. Pozostałe to tylko piaszczyste łachy, nieciekawe.

Obrazek

No i obowiązkowe zdjęcie kajaka, na małej plaży pod lasem (zaznaczona na mapie).
Po trzech godzinach pływania, mam zgrabiałe dłonie i przemarznięte stopy. Ląduje na plaży z której ruszyłem. Kajak pakuje mokry, jak nigdy. I to razem z piaskiem. Nienawidzę tak robić, ale w takiej pogodzie nie ma szans na suszenie.

Ponieważ zrezygnowałem z pływania wcześniej, muszę odstać swoje na przystanku kolejowym. Ciepło zaczynam łapać dopiero w pociągu. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz