Test

Ogromna prośba do wszystkich którzy tu zaglądają - komentujcie, to co czytacie. I jeśli możecie to piszcie skąd jesteście i jak trafiliście.

sobota, 20 sierpnia 2016

Pływanie po jeziorze.

  No dobra. Zabieramy się za pływanie po jeziorze. Najpierw sprawdzamy, czy na jeziorze nie ma zakazu kąpieli, potem czy Sanepid nie wydał ostrzeżenia o skażeniu (pływać można w wodach 1 i 2 klasy, 3 klasy czystości - nie polecam, chyba że ktoś lubi sensacje żołądkowe). Sprawdzone? No to kąpielówki na tyłek (albo kostium na ciało), bojka do ręki i hyc do wody.
  Czego się można spodziewać?

  Ano tego że wszystko jest inne niż na basenie. Jest wiatr, fala ma inny kształt i wysokość, temperatura wody nie jest stała, po nogach szurają rośliny, do brzegu daleko, perspektywa nietypowa.
  Na początek wiatr. Nie jest zbyt groźny jeśli wchodzi się do wody przy nie więcej niż 4* Beauforta, ( prędkość wiatru do ok 28km/h, fala o wysokości do 70cm). Jest za to uciążliwy, bo zwiewa bojkę, i przyśpiesza utratę ciepła przez głowę. Mokre włosy, wiatr - łatwo się przeziębić.
  Na drugi ogień - fala. Tu sprawa jest poważniejsza. Basen przyzwyczaja do martwej fali, która ma 10-15cm wysokości, odstępy między falami są małe (<30cm), a i tak cała niesiona przez nią energia, rozbija się na ścianie. Natomiast na jeziorze, jeżeli tylko wieje wiatr fala ma prawie od razu 20-30cm, porusza się szybciej, i ma zupełnie inny kształt. I zupełnie inną energię. Na basenie się płynie stabilnie, na otwartej wodzie, jak przywieje, czuć że fala buja całym ciałem. To oznacza, że praktycznie nie ma możliwości utrzymania twarzy cały czas nad wodą. Płynięcie odkrytą żabką, oznacza że fala raz po raz uderza w twarz. Ponieważ częstość nadchodzenia fali jest inna niż częstość oddechu - dostajemy prawie że waterboardnig. Dlatego niezależnie czy crawl, czy żaba - głowa w wodzie. Do tego trzeba się zgrać z falą - wbijać głową w jej podstawę. Wtedy ona przetacza się po naszych plecach, a zaraz za nią można zaczerpnąć oddechu. Czasem jest tak że trzeba przy crawlu zapomnieć o braniu oddechu "na 3 razy" (czyli co trzy pociągnięcia rąk), i brać oddech cały czas po jednej stronie (na 2 albo na 4 pociągnięcia.). Przy żabie trzeba robić to samo. Generalnie - trzeba kombinować - rytmiczne basenowe pływanie - często się nie sprawdza.
 Punkt trzeci temperatura. Na basenie, prosta rzecz - jest stała i odpowiednia dla pływania. Na wodzie otwartej, temperatura zależy od głębokości, położenia dna, drzew na brzegu, wiatru i orientacji jeziora. Im bardziej płasko płyniemy - tym jest nam cieplej. Ustawienie się w pionie, spowoduje że nogi będą w wodzie o 2-3 stopnie zimniejszej. Jest to o tyle niebezpieczne - że rozgrzany mięsień, który nagle znajdzie się w chłodniejszej wodzie - może stężeć (skurcz). Wtedy trzeba odpowiednio naciągnąć mięsień i skurcz przechodzi. Najczęściej skurczowi ulegają łydki. Żeby to przełamać, wystarczy wyprostować nogę, a stopę pociągnąć za palce do góry. Momentalnie przechodzi. Jeżeli nie dajemy rady złapać ręką za palce u stóp, wystarczy oprzeć palce przykurczonej nogi o tył drugiej nogi (powyżej kostki), i lekko nacisnąć. Stopa sama zadrze do góry.
 Zagrożenie czwarte - rośliny. Paradoksalnie, jest to najczęstszy powód rezygnacji z pływania. Bo mnie będą dotykać, bo się mogę zaplątać. W praktyce, przeważająca większość roślin, daje się wyrwać z dna z korzeniami- jedną ręką. Do przesuwania się łodyg i liści po ciele - można się po prostu przyzwyczaić. Żeby zaplątać się w rośliny, trzeba być niebywałym antytalentem. Z praktyki, nawet przy płynięciu żabką, najczęściej nie dochodzi do zaplątania. Nigdy nie udało mi się zaplątać przy płynięciu crawlem.
 No dobrze. Ale co zrobić jeśli jednak się zaplątamy? Po pierwsze - nie panikuj. Nabierz powietrza, zajrzyj pod wodę, popatrz co i jak cie oplątało. Zsuń to z siebie. Płyń dalej. W ostateczności, jeżeli wpakujemy się w naprawdę dużą kupę roślin, trzeba się położyć na plecach i płynąć tylko za pomocą ruchów dłoni i stóp.
  Zrobiłem dwa eksperymenty. Na stawie Morawa w Katowicach, który jest bardzo mocno zarośnięty, i na mało zarośniętej Pogorii 4. Efekt ? W Morawie płynie się sporo wolnej. Łodygi zaczepiają głównie za... uszy i pasek od zegarka. Ale są to dwie-trzy łodygi. Znacznie więcej roślin osadza się na linie do bojki. Co jakieś 150-200m musiałem ściągać zieleń z liny. I tyle. Poniżej filmik z Pogorii, glony nie są straszne.


 Nie należy też stawać na dnie, jeżeli jest porośnięte grubą warstwą dennych roślin. Wyglądają jak zmierzwiony trawnik i potrafią mieć do metra grubości. Czasem da się ich dotknąć ręką, płynąc po powierzchni, zaczynają się 60-70cm pod wodą. Niestety dno jest metr głębiej, więc stanąć się nie da.
 Najbardziej moim zdaniem uciążliwe są tataraki - blokują możliwość wyjścia na brzeg, gromadzą muł, a przełamany tatarak bywa ostry - można rozciąć stopę. Dlatego - z dala od tataraków.
 Mała aktualizacja - jednak jest niebezpieczna roślina, to Jezierza mniejsza - potrafi rozciąć skórę przy napłynięciu na nią. 
 Aspekt piąty - perspektywa. Basen, wiadomo 25 lub 50m. Wiemy gdzie jesteśmy. Na otwartej, patrzymy z perspektywy żaby, więc wielkość obiektów bywa złudna. Najczęściej, jesteśmy dużo dalej niż nam się wydaje. Żeby sobie z tym radzić, trzeba po prostu nabrać doświadczenia. Natomiast, na początek proponuje obejrzeć mapę akwenu, pomierzyć sobie odległości do charakterystycznych punktów i w ten sposób nawigować.
  Prawie że na koniec - głębokość i dno. Z jednej strony - nie ma znaczenia czy pod nami trzy metry, czy trzydzieści. Utopić się można tak samo. Trzeba jednak zwrócić uwagę, nie tyle na głębokość ile na jej zmiany. Zwłaszcza w akwenach sztucznych, kilka metrów od brzegu woda do pasa, a metr dalej siedmiometrowa głębia.
 Dno może się trafić różne. Najlepsze, wiadomo piaszczyste jak na zdjęciu. Czasem jednak trafia się muliste, i tego należy unikać. Lepiej przepłynąć sto metrów dalej niż włazić w muł. Po pierwsze można w nim ugrzęznąć i to już na stałe. Po drugie, często w mule są śmieci (gałęzie, resztki ryb i wszystko co ludzie wrzucą), a z tym lepiej kontaktu nie mieć.

  Największe zagrożenie - człowiek. I to w kilku postaciach. Po pierwsze - amatorzy trunków. Wiadomo powszechnie, pusta butelka jest ciężka, łatwiej wrzucić do wody niż odnieść. Jeszcze łatwiej rozbić. Szkło na dnie jest bardzo niebezpieczne. Chłodna woda znieczula, a woda sama w sobie pogarsza krzepnięcie krwi. Jeśli poczujesz ostre ukłucie w stopę, zawsze to sprawdzaj - patrz na nogę przynajmniej 30 sek czy nie pojawi się krew w wodzie. Jeśli się pojawi - od razu na brzeg. Po drugie- wędkarz. Bez żadnej bynajmniej złośliwości. Po prostu dobry wędkarz, potrafi zarzucić na odległość kilkudziesięciu metrów. Żyłka cienka, półprzezroczysta, łatwo zaczepić. Profilaktycznie - omijać wędkarzy na odległość co najmniej 50m, albo wołać do nich że się płynie. Bardzo niebezpieczne są zestawy kłusowników. Butelka po mineralnej, z przywiązaną żyłką, a to tej przymocowane kilka haczyków. Jeżeli więc zobaczysz butelkę PET, albo kawałek styropianu, swobodnie unoszący się na wodzie, omiń ją dużym łukiem. Na nocne kłusowanie, do środka wrzucają światło chemiczne (lightstick), więc światełka na wodzie też omijaj. Czwarta postać - jednostki pływające. Właśnie dlatego, powinniśmy mieć pomarańczową lub żółtą bojkę asekuracyjną. Dobrą bojkę widać z ok 200m na śródlądziu i 50-70m na morzu.

  Zagrożenie typu człowiek, ma jeszcze jedną postać - my i nasze odruchy. Pływając na basenie, co 25 metrów, musimy na chwilę zmienić ułożenie dłoni (przy odbiciu od brzegu). A na otwartej, płyniemy, płyniemy, płyniemy. Mięśnie dłoni są cały czas napięte w jednej pozycji i niedokrwione. Można znienacka, po jakichś 20 minutach zaliczyć paskudny skurcz na obu dłoniach. Trzeba pamiętać, że co 2-3 ruchy rękami (przy żabie), trzeba zacisnąć dłoń w pięść. Przy crawlu można to robić rzadziej, raz na 20-25 ruchów.

Na koniec - NIGDY, ALE TO NIGDY NIE PRÓBUJ PŁYWAĆ PO ALKOHOLU. Nawet jeśli wydaje ci się, że po jednym piwie czujesz się  OK - tak nie jest. Wiem bo próbowałem ( z asystą ratowników).


Disclaimer. Dołożyłem wszelkich starań, żeby opisać tu najważniejsze elementy. Ale to od Ciebie, a nie ode mnie zależy jak je zastosujesz i czy będziesz bezpieczny. To co opisałem powyżej, mogło by spokojnie zapobiec 3/4 przypadków utonięć w naszym kraju. Ale to TY musisz myśleć i panować nad sobą w wodzie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz