Test

Ogromna prośba do wszystkich którzy tu zaglądają - komentujcie, to co czytacie. I jeśli możecie to piszcie skąd jesteście i jak trafiliście.

wtorek, 30 kwietnia 2019

Jak zapakować dużo rzeczy do kajaka/ How to pack a lot of gear into kayak.

 Jak kupiłem kajak, wydawał mi się ogromny. Pierwsze samotne spływy podtrzymywały to wrażenie. Niestety, przy dwuosobowych podróżach, zaczęło brakować miejsca. Po kilku próbach i przymiarkach okazało się że stara prawda znowu ma zastosowanie: lepiej bagaże podzielić niż targać jeden wielki wór.

 When I bought this kayak, I was sure that its a really big vessel. After first alone kayaking, I was more than sure - he is great. Unfortunately, after first multiple days kayaking with my doughter, I realized that there is not enough space. Many test and gear mods had been done, before we found perfect balance.


  1. Pod dziobowym półpokładem - dwie butelki 1,5 litra z mineralną plus butelka 0,7 z filtrem, paczka ciastek, aparat i krem do opalania. Wszystko w siatce z Decathlona (materiałowej). Nie ma dziobowej podkładki pod nogi. Below front spray deck: two 1.5 liters bottle with water, WTG (filtration bottle), camera, cakes in box, suntan cream.  Front foot rest removed to save space.
  2. Przednie siedzisko przesunięte jakieś 5cm do przodu, to daje miejsce na nogi dla osoby z tyłu. Usunięty dmuchany podnóżek. Do linki siedziska przymocowany mapnik. Front seat displaced about 5cm up to front from standard position. Transparent bag with map attached to seat back.  Rear foot rest also removed.
  3. Tylne siedzisko przesunięte do przodu do połowy odległości między ostatnią a przedostatnią parą zaczepów. Za siedziskiem worek po kajaku a w nim: namiot (ustawiony pionowo) , buty, jedzenie (konserwy, dania gotowe), a na samym wierzchu dwie kurtki przeciwdeszczowe. Rear seat also moved to front (about 10cm). There are three dry bag behind rear seat. First contains: tent, food, raincoat). First bag is normaly used to storage kayak.
  4. Worek 40 litrów dla większego załoganta: śpiwór (pionowo) ,  materacyk, ciuchy, na samej górze część żywności, kuchenka. Second dry bag has 40 liters and is made of TPU. Contains my sleeping bag, clothes, trekking pad, gas stove and some food.
  5. Worek 40 litrów dla mniejszego załoganta, ustawiony bokiem. W środku taki sam zestaw jak w poprzednim, tyle że z lżejszą częścią żywności (ciastka, kaszki). Last bag, has also 40 liters capacity and contains same gears but for my daughter, plus lightweight food.
  6. Pod rufowym półpokładem. Pompka, wąż, manometr i zestaw naprawczy w worku strunowym. There are: pump, pressure gauge, repair kit and hose in bag below rear spray deck.
 Do ostatniej pary zaczepów od siedzisk, karabińczykiem przyczepiona jest linka. Przechodzi ona pod klamrami od worków, potem przez rufowy uchwyt i wraca tak samo na drugiej burcie. To gwarancja że bagaże nie odpłyną samopas.
  Tylne siedzisko opiera się o worki, więc trzeba pamiętać żeby miękkie jedzenie było na górze.

  Bags at rear part of kayak, are hold on place by two meters rope with fasteners.

W ten sposób, można się spakować autonomicznie na tygodniowy spływ we dwie osoby. Jednocześnie, worki pomimo że ustawione w pionie, nie pracują na wietrze, bo są w cieniu za wioślarzem.

    That kind of gears management, allows multiple day kayaking (about five), for two person, without shore support. Unfortunately I'm aware that my doughters will growth, and I'll need bigger vessel.

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Francja - wycieczka z kanałem w tle.

 Wyjazdy do Francji to już powoli wchodzą w nawyk. Pobudka wcześnie rano, taksówka, Pyrzowice, Frankfurt, Lion. Jedno popołudnie zostaje na zwiedzanie.
 Ciekawostka. Wprawdzie tu obowiązuje ten sam oficjalny czas co w Polsce, ale wschód i zachód słońca, są przesunięte o godzinę później. Czyli w zasadzie, mogłaby to już być inna strefa.
 Do centrum Lyonu jakoś nie ciągnie, miasto jak miasto - zatłoczone. Ale park w Myezieu to atrakcja prima sort. Jest na tyle duży że można tam łazić cały dzień. Tym razem planowałem dojść nie do kanału ale do rzeki - zobaczyć jak wygląda ta nieuregulowana część. Taplania się nie planowałem - woda jeszcze zbyt zimna.
Najciekawsze okazało się być jednak po drodze - obszar zalewowy. :)

Cały system zaczyna się od ciekawego jazu, wbudowanego w prawy wał kanału, zaraz przez zbiornikiem La Grande Large. Konstrukcja ma ponad 120 lat.


Zdjęcie z czasów budowy (z tablicy informacyjnej, stąd zielone odbicia). Kanał, elektrownia i przelew powstały w 1892r. Elektrownia pozwalała na zasilanie stu tysięcy domów i pokrywała niemal całkowicie zapotrzebowanie Lyon na prąd.

Przy drodze, system ostrzegawczy. Jeśli miga czerwona lampka - nie idź tam.

 Pierwsza z pięciu komór przelewowych. Od górnej krawędzi do tego poziomu z słupkami, jest jakieś 2,5m. Kolejne 2,5m jest do tej wody z glonami na dole. Jedna taka sekcja ma jakieś 14m długości. Trzeba przyznać że zrobiono to z rozmachem. Konstrukcja ma swoje lata, i żeby ją zabezpieczyć, zamontowano dodatkową ściankę systemu Larsena - widoczna w wodzie po prawej.

Rzut oka w dół jazu, ooo tam jest jeszcze metr niżej kanał. W sumie spadku wody jest tu jakieś 6m.

Centralna sekcja, z zaworem do precyzyjnej regulacji.

Widok na początek terenu zalewowego. Jak nie ma wody, krowy się tam pasą.

Widok na przelew od dolej strony.

Teren zalewowy, kończy się dwa kilometry dalej. Serio, zrobili sobie lekko licząc trzy, może więcej, kilometrów kwadratowych do potencjalnego zalania. Teren kończy się kilkoma sztucznymi jeziorami.

A tu jest przykład, klasycznego blogowego oszustwa. Paczcie w jakim pięknym rejonie żem był. Słonce że aż oślepia, krystalicznie czysta woda, zieleń i biały piasek w tle...

... a jak jest naprawdę? To co wygląda na biały piasek, to jasne otoczaki. Piasku tam nie ma wogóle. Tylko kamienie. Na dnie trochę mułu. Woda nie jest przejrzysta, tylko zabarwiona wypłukanymi minerałami, a na całym jeziorku obowiązuje zakaz kąpieli.
 Dodatkowo, ta zieleń wokół jest tylko na wiosnę. Cienka warstwa gleby i wysoka temperatura, powoduje że latem wszystko żółknie. Zresztą, nawet kiedy jest zielone, to nie są jakieś fajne roślinki. Licha trawa, i mnóstwo kolczastych krzaków. Nie ma opcji zejścia ze ścieżki.

Dotarłem prawie do rzeki po drugiej stronie parku. Prawie, bo brakło jakichś 50m. Niestety brzegi są zarośnięte nieprzebytym gąszczem. Próbowałem kilku podejść ścieżkami, ale skończyło się to tylko podrapanymi nogami.

Potem został jeszcze powrót tą samą trasą. Kolejne dni, były na tyle wypełnione pracą, że nie było już opcji łażenia gdziekolwiek.



Sosina - jezioro under construction

 Krótki wypad rowerem na Sosinę w Jaworznie. Najpierw tradycyjnie przez środek Sosnowca, ale potem na skróty. Skrót leci tak:
 - przed mostem drogowym Sosnowiec-Jaworzno, skręca się w lewo w leśną ścieżkę
- przejeżdża pod mostem kolejowym
- potem pod drugim mostem kolejowym (trzeba zsiąść bo nisko)
- dalej za ścieżką
- w prawo na most drogowy
- za mostem w lewo do wodociagów
-pod szlabanem
-ścieżką w prawo, wzdłuż ogrodzenia wodociągów
-most nad kanałem
-stary dworzec
-w lewo i scieżką do samego końca, i jesteśmy na Sosinie

Jakieś 40minut krócej niż przez Jaworzno. ;)

Zalew Sosina, powstały po ubiórce piasku - jak chyba wszystkie jeziora na Śląsku. Aktualnie jest w wielkiej przebudowie. Przywieźli poglębiarkę i usuwają muł z dna. Wokół całego akwenu robią ścieżkę rowerową, oświetlenie, ławki, przebieralnie, toalety. Wypas. Mają skończyć przed latem tego roku.


 Ciekawostka - zbiornik niestrzeżony, kąpiel na własną odpowiedzialność - czyli jednak się da bez zakazu ;)



 Widok na przystań po drugiej stronie.

 ..i w głąb zbiornika. W dali wyspa. Po lewej stronie widoczna barierka osłaniająca przelew.

 Widok na kąpielisko zorganizowane po drugiej stronie.

sobota, 6 kwietnia 2019

Tani zamiennik liofilizatów na śniadanie.

 Świat zwariował na punkcie liofilizatów. Serio. Co firma to pięćdziesiąt smaków, z tego czterdzieści takich samych. Mamy na rynku ze trzech dużych graczy, i kilku cwaniaków którzy pod nazwą liof, próbują przemycić różne dziwne produkty.
 Najwięcej jest dań śniadaniowych - różnego rodzaju owsianek. Koszt 15-20pln. Po rozklikaniu składu, wyszło mi że można bardzo szybko zrobić zamiennik, który będzie sporo tańszy.
 Zdjęć nie robię, bo temat jest zbyt prosty.

Co potrzeba do szczęścia:
- Woreczki na żywność z Ikei - te bez suwaka. To są strunowce, tyle że z grubszego plastiku. Koszt jakieś 10pln za 60sztuk. Rozmiar 15 na 15cm. Link do strony producenta
- Płatki owsiane błyskawiczne/górskie/bio czy jak to się tam nazywa - w każdym razie te do zalewania wrzątkiem.
- Rodzynki (w końcu to nic innego jak suszone winogrona), suszone morele, suszoną żurawinę (tu jest trudniej, bo lepsza jest ta bez cukru), suszone śliwki, albo inne podobne suszone owoce.
- Cukier, albo dla miłośników nowoczesności stewie
- Chude mleko w proszku.
- Orzechy, jeśli ktoś lubi.
- Inne suche rzeczy - kakao, cynamon.

Ja robię takie proporcje.
- 3 duże kopiaste łyżki płatków
- 1 duża płaska łyżka chudego mleka
- 1 duża płaska kopiasta łyżka owoców (śliwki, morele i wszystkie większe trzeba posiekać, rodzynki mogą być jak są).
- 1 duża kopiasta łyżka uprażonych i posiekanych orzechów.
- 1 mała łyżeczka cukru.

Taki zestaw składników wsypuje się do woreczka i parę razy nim potrząsa żeby się uleżało. Potem odciska się jak najlepiej nadmiar powietrza i zamyka. Ja jeszcze robię taki trik. Strunę zaciskam z obu stron, tak żeby na tylko na środku został przelot. W to wtykam.. końcówkę od pompki do kajaka, tyle że ustawionej na DEFLATE. Pompka wyciąga sporą część powietrza i wtedy domykam strunę. Wychodzi prawie jak pakowanie próżniowe, tylko trzeba uważać żeby mleka nie wyssać.

Gotowe. Wliczając w to worek, wychodzi 3pln za śniadanie. Oczywiście nie będzie to miało takiej trwałości jak liof, ale miesiąc-dwa spokojnie wytrzymuje. To że jest sporo suszonych owoców, pozwala skomponować niemonotonne menu

Ciekawostka - woreczki z Ikei, nie dość że są dopuszczone do kontaktu z żywnością, to całkiem nieźle wytrzymują temperatury.  50*C im nie szkodzi, więc można je zalewać bardzo ciepłą wodą. Jest korzyść bo nie trzeba myć miski, i wada - worka się potem nie doczyści, a one są wielokrotnego użytku.


Jeżeli ktoś ma dostęp do dwutlenku węgla (nie będę pisał ditlenek, mnie uczono inaczej), to można zrobić profesjonalne pakowanie w atmosferze ochronnej. Najpierw się odciska powietrze, potem nadmuchuje woreczek CO2, znowu odciska, znowu pompuje, odciska i zamyka. Jeśli to zrobić sprawnie, w worku zostanie około 1% tlenu, co znacznie wydłuży czas przechowywania.
Nie polecam natomiast wypełniania azotem. Bo o ile łatwo jest dostać czysty CO2, o tyle trudniej jest dostać czysty azot - techniczny się nie nadaje. Hel balonowy też się nie nadaje, z przyczyn bezpieczeństwa zawiera sporo tlenu.
A jeśli ktoś ma zgrzewarkę próżniową - taką z Lidla czy innej Biedronki, to już wogóle może robić paczki śniadaniowe na wypasie.