Test

Ogromna prośba do wszystkich którzy tu zaglądają - komentujcie, to co czytacie. I jeśli możecie to piszcie skąd jesteście i jak trafiliście.

niedziela, 25 lipca 2021

Zalew Parzoch na Centurii

   Zalew jest położony w miejscowości wypoczynkowej Centuria. U samych źródeł rzeki o tej samej nazwie. 

  Pobudka tym razem bez napinki, bo pociąg dopiero o 8.55. Przed dziesiątą jestem w Łazach i muszę chwile poczekać aż otworzą sklep żeby kupić jakąś minerałkę.

  O dziesiątej ruszam. GPS prowadzi drogami, bo rower.  Po pół godzinie jestem na miejscu. 

 


  Zalew ma jakieś 25m szerokości i wedle mapy 300m długości.


Z tych 300m połowa to mokradła. 

 

Wizualnie nic się tu nie zmieniło od ponad 30 lat. Mikre plaże, wysokie brzegi, po obu stronach las. Słońce zagląda tu tylko w południe. Ponieważ na końcu akwenu jest źródło, woda jest zawsze zimna. Czysta ale zimna.

Zniknął gdzieś wrak roweru wodnego który leżał latami przy wschodnim brzegu. Rower był starego typu - na dwóch cylindrycznych stalowych pływakach i ze śrubą napędową.


 Jedyne zdjecie z wody które jako tako wyszło. Niestety i aparat i kamera zaparowały po wsadzeniu to tak zimnej wody. Muszę krzemionkę kupić i wsadzać do obudów przed takimi wypadami. Przepłynąłem kilka razy od brzegu do brzegu. Trochę ponurkowałem (od zimna łupie w głowie). W górę zbiornika nie płynąłem, za dużo tam wędkarzy.

 Najgłębsze miejsce które znalazłem to 3.5metra.

 

   Z ciekawości pojechałem jeszcze na Krępę. Ośrodek rekreacyjny w samym środku niczego. Pamiętam że jak pierwszy raz tam przypadkiem trafiłem to byłem strasznie zaskoczony. Idzie się godzinę przez las, a tu nagle basen i zalew. Obiekt jak większość rzeczy w PL, wywodzi się z lat 60-70. Do lat 2000 jeszcze jakoś działał, nawet ratownicy byli.

Potem padł. 

W 2010-12 odnowiono go, ale został tylko brodzik do którego dostawiono zadaszenia dla rowerzystów a zlikwidowano pole namiotowe. W takim stanie jest do dziś. Tyle że jak tam dziś byłem to okazało się że w zalewie nie ma wody, za to stoi dmuchany zamek. Widać że coś tam jest robione, ale moim zdeniem to akcje 'po kosztach'. Nasypano piachu, postawiono jedną palmę i trochę ławek. Tyle że drzew i cienia na obiekcie nie ma, więc latem grzeje tam nieprawdopodobnie.



środa, 21 lipca 2021

Meandry Odry - znowu poszło nie tak.

 Pierwotny plan był taki. Jadę do Chałupek pod czeską granicę. Woduję się na Odrze, płynę do Raciborza. Pomysł został zarzucony, bo przed miastem zrobiono teraz zbiornik retencyjny a ten nie za bardzo nadaje się do pływania. Przy wysokim stanie wody pływanie jest ryzykowne ze względu na pozostłe na dnie rzeczy. Przy niskim stanie - śmierdzi. Rzeka nanosi muł. Zbiornik ma kilka km kwadratowych, wszystko się pięknie osadza.

 Modyfikacja: tylko meandry, połaczenie z Olzą i kawałek do Krzyżanowic.

 Pobudka 5.00. Autobus 6.15. Pociąg 7.10. Po pół godzinie zonk. Ostanie ulewy rozmyły nasyp i na odcinku trzech stacji jest komunikacja zastępcza autobusem. Dodatkowe pół godziny czasu. Plus noszenie kajaka po peronowych schodach.


W końcu docieram do Chałupek. Na dworcu eszelon wojskowy, chyba czeski ze sprzętem hydrotechnicznym. Na wszelki wypadek nie robie zdjęć bo to pewnie tajemnica. To że sprzęt wygląda na późne lata 70 to pewnie też tajemnica.


 Dwadzieścia minut później docieram do mostu z nieczynnym już przejściem granicznym. Przed mostem trzeba zejść na lewo, minąć dwa budynki, parking, przejść przez przerwę w ogrodzeniu, na wał, i za niebieskim domkiem jest takie aliganckie zejście do wody.


 Widok w gorę Odry na most na którym było przejście graniczne.


 A to już te one sławne meandry. Brzegi są ekstremalnie nieprzystepne. Zarośnięte. Na granicy ziemia woda, pełno powalonych drzew. Brzeg mulisty. Niestety ze względu na niski stan wody cała rzeka śmierdzi mułem.


 Wygląda to malowniczo, ale na żywo nie robi jakiegoś super wrażenia. Wody jest mizernie mało. Czasem skeg dzwoni o kamienie. Płynę dlatego że płynę sam. We dwie osoby plus bagaż, kajak siedziałby głębiej i w wielu miejscach byłby problem.


 Kamieniste plaże. Otoczaki więc można wylądować. Co z tego skoro z plaż nie prowadzi żadna ścieżka. Płynąc meandrami trzeba pamiętać że jesteśmy skazani na płynięcie aż do końca.


 Wieża widokowa. 



 Brzegi z mulistych zmieniają się na piaszczyste. Ino że nadal w postaci skarpy więc wejść się nie da.


Odra (z prawej) Olza (z lewej). W Olzie wody jeszcze mniej.


 Poniżej złączenia rzek. Pierwsze larseny i żuraw załadowczy do barek. Jak? Jakie barki. Poniżej tego żurawia jest tak płytko że raz czy dwa musiałem wyjść z kajaka.


  Most w Krzyżanowicach w oddali.

 

 Koniec spływu po lewej stronie zaraz za mostem. . Tam jest łata wodowskazowa. Kilkadziesiąt metrów dalej, też po lewej jest przystań kajakowa. Ale ze względu na niski stan - nie działa. Zamiast na pomost wysiada się prosto w muł.

Całkowity czas płynięcia dwie i pół godziny

Film z trasy :




 Trochę gimnastyki z pakowaniem kajaka, przenoszeniem przez dwa wały, kilkanaście minut spaceru i... widzę jak odjeżdza mój pociąg. No cóż, poranne półgodzinne opóźnienie...

 Na dworcu nie ma kas, ale jest poczekalnia i toaleta - czyli cywilizacja. Zamiast wracać do Chałupek i stamtąd pomykać IC, jadę do Raciborza.

 Dworzec w Raciborzu wygląda dramatycznie, jeszcze go nie odnowiono więc po prostu 90% pomieszczeń jest niedostępne.

 Z Raciborza do Rybnika. Z tamtąd do Katowic. Niestety znowu jest problem z komunikacją zastępczą. Tym razem zamiast podstawić zwykły niskopodłogowy, podstawili turystyczny. Więc z kajakiem w objęciach stoję na schodach bo dalej po prostu się nie wcisnę. Obok mnie dwóch Ukraińców z wielkimi czemodanami - też się dalej nie wcisną.

Przesiadka na pociąg do Katowic - w końcu. Na miejsce docieram.. spóźniony o pół godziny, więc autobus którym planowałem wracać odjechał. Mimo że dzień roboczy to o tej porze oznacza to kolejne 40minut czekania.

W sumie, czas jaki straciłem przez opóźnienia porównywalny jest z czasem płynięcia.

Szału nie ma, ale odcinek zaliczony.

Gdyby ktoś się planował wybierać - płynąć tylko wtedy jak jest "górna granica stanów średnich" albo wyżej. Wtedy jest metr wody więcej! 

Aha, remont na odcinku Katowice-Rybnik potrwa jeszcze ze trzy tygodnie.

niedziela, 11 lipca 2021

Jezioro Żywieckie - pięć godzin pływania w górach.

Bardzo fajna sobota na wodzie.

Pociąg z Katowic 8.10, półtorej godziny jazdy i wysiadka w Pietrzykowicach Zywieckich. Bardzo dziwne dojście nad jezioro.

Najpierw trzeba iśc po peronie w stronę Bielska, aż się zobaczy stos trylinek po drugiej stronie torów. Tam trzeba zeskoczyć z peronu i przejśc przez tory za te trylinki. Scieżka w dół, przejście tunelem zrobionym z betonowych przepustów i jakieś 300m spaceru ściezką ogrodzoną z obu stron. Mostek, boisko i w lewo ścieżką roweroą na opaskę przy zbiorniku.

Wodowanie i kierunek Zywiec.

Nie warto. Ujście Soły do zbiornika wygląda jak jakieś moczary i okrutnie cuchnie. Dodatkowo w poprzek rzeki ktoś usypał wał z otoczaków z przepustami rurowymi więc do Zywca dopłynąć się nie da.

Potem kierunek wschód na Wilczy Jar. Po drodze mija się kilka przystani. Wiatr mocny, żagli dużo na wodzie, kajaków tylko kilka.

W jarze trochę popływałem - od tej strony czysta woda jest i kierunek tama. Przenoska przez tamę po prawej stronie, można wylądować za pomostami wypożyczali. Dłuosć 500-700m i tym razem sobie odpuściłem. Zamiast tego popływałem przy wschodniej ścianie bo najładniejsza, ponurkowałem i na 15.10 wróciłem na opaskę skąd startowałem.

Zbierani kajaka równe pół godziny+20minut na powrót tą dziwną ścieżką. 

Następnym razem trzeba pojechać pociągniem o 6.00 żeby mieć czas na przenoskę przez tamę i pływanie po dolnym jeziorze.