Test
środa, 24 sierpnia 2016
niedziela, 21 sierpnia 2016
Pływanie w rzece nizinnej.
Polecam też lekturę "Pływanie po jeziorze".
Kąpiel w rzece, trzeba zacząć od wywiadu środowiskowego. Serio. O ile w przypadków stawów i jezior, najczęściej wychodzimy tam gdzie weszliśmy, to w rzece jest to praktycznie niemożliwe. Tutaj, musimy ustalić gdzie wchodzimy do wody, gdzie planujemy wyjść, czy po drodze mamy wyjścia awaryjne, jaka jest prędkość nurtu, jak wygląda brzeg, roślinność, przeszkody typu jazz lub tama, jeśli się da - to aktualną głębokość wody. Warto też sprawdzić w Sanepidzie, jak wygląda sprawa czystości na poszczególnych odcinkach.
Wiem, dużo tego. Za pierwszym razem, zajmuje sporo czasu. Za piątym razem, zrobisz to odruchowo.
No to jedziemy po kolei :
Miejsca początkowe i końcowe - najłatwiejsza część planu. Trzymamy się zasady: trudny początek, łatwy koniec. Lepiej więc dojechać/dojść większy kawałek na start, po to żeby z mety mieć łatwy powrót do domu. Płyniemy z prądem, więc start musi być wyżej. Dobrymi punktami są mosty. Najczęściej obok nich są wydeptane ścieżki albo schodki do wodowskazów. Z reguły też mosty buduje się na prostych odcinkach, więc dno ma równiejszy kształt. Cień rzucany przez konstrukcję, powoduje że w wodzie będzie mniej roślinności. Czasem można trafić na bonus w postaci piasku na dnie. Trzeba uważać, na to żeby obok mostu nie było resztek jego poprzednika. Wtedy na mur, beton, na dnie będą jakieś kawałki drutu i zbrojeń. Tyle dobrze, że w czystej wodzie będzie je widać.
Poza mostami, dobre są też lokalne plaże (można wypytać gdzie ludzie chodzą nad wodę), przystanie kajakowe (jeżeli występują), progi wodne ( bo z reguły przed i za nimi brzeg jest umocniony kamieniami i łatwiej po nim zejść. Warto też porozmawiać z wędkarzami! Oni mają najlepsze dojścia nad wodę.
Wyjścia awaryjne - wyszukujemy tak samo, jak punkt startowy. Po prostu na trasie spływu, trzeba mieć kilka miejsc gdzie można skończyć wcześniej. Optymalnie to znać przynajmniej jedno wyjście na każdy kilometr nurtu. Oczywiście w razie dużych problemów - wyjdzie się wszędzie. Tyle że może się okazać, że tataraki poszarpały nam zmiękczoną wodą skórę, pokaleczyliśmy stopy, czeka nas pół kilometra przez pokrzywy, a do drogi daleko. Natura potrafi być bardzo dzika, nawet 500m od domu. Dlatego musimy wiedzieć że do wyjścia awaryjnego, prowadzi jakaś dróżka.
Sam się kiedyś tak wpakowałem, że po awaryjnym wyjściu z wody, miałem jeszcze 5km do przejścia do jakiejkolwiek drogi.
Nurt i głębokość. Generalnie nie zaleca się do pływania rzek o nurcie szybszym niż 1m/sek. To 3,6km/h i oznacza że 99,5% ludzi nie będzie w stanie w razie potrzeby popłynąć pod prąd. Serio. Dobrze wytrenowany amator pływania, rozwija maksimum 3km/h. A przeważająca większość ludzi, około 1,5km/h. Pływanie w szybkim nurcie, może spowodować, że nie damy rady wyjść z wody w wyznaczonym miejscu. Prędkość nurtu można oszacować, wrzucając do wody patyk i idąc przez chwilę równo z jego płynięciem. Jeżeli mamy wrażenie, że idziemy powoli - jest OK.
Nurt i głębokość ulegają zmianom, zależnie od tego czy padało czy nie, oraz od kształtu rzeki. Głębokość zależną od opadów można sprawdzić na Pogodynka.pl. Natomiast tę, wynikającą z kształtu rzeki - na podstawie poniższych rysunków i obserwacji.
Te schematy są bardzo ogólne ale nieźle się sprawdzają. Nurt jest zawsze szybszy, na brzegu wklęsłym. Najlepiej więc płynąć, trzymając się linii nurtu. Wszelkiego rodzaju rośliny rosną w płytszych częściach (na przymulisku i odsypisku), natomiast obszar nad plosem pozostaje wolny. Prędkość nurtu wcale nie jest najszybsza na powierzchni, a raczej na 1/3 głębokości licząc od góry. Nie zauważyłem jednak żeby opuszczanie nóg niżej, coś dawało :-(.
Przymulisk i odsypisk, warto unikać jeszcze z kilku powodów. Śmieci niesione przez rzekę zatrzymują się właśnie tam. Pełno tam mułu. Przymulisko, patrząc po linii nurtu, kończy się przykosą, a za przykosą głębokość rośnie skokowo. Czasem z pół metra, do trzech metrów.
Obecność wypłyceń łatwo poznać, jeśli nie po roślinach, to po pojawieniu się dość charakterystycznej łuski na wodzie. Jak ona wygląda? Idź nad rzekę i zobacz. :-) Nawet najlepsze zdjęcie nie zastąpi doświadczenia.
Notka : jeżeli rzeka ma piaszczyste dno, przymulisko i osypisko wyglądają bardzo atrakcyjnie. Wręcz czasem robi się tam kąpieliska. Jednak przy piaszczystym dnie, często występuje ryzyko, że będzie on grząski. Więc jeśli się już decydujemy na włażenie tam - to z wyczuciem.
Wiry. O ile na jeziorach, można o nich nawet nie wspominać, o tyle na rzece trafiają się dość często. I najczęściej są niegroźne.Wprawdzie czasem prasa pisze "wir go wciągnął", ale najczęściej zawiniła panika, alkohol, lub brak sił. Najczęściej pojawiają się w takich miejscach jak poniżej.
Sztuczne przewężenie to może być jazz, albo filary mostu. Groźniejsze są wiry poziome występujące za progami wodnymi. Dlatego progi wodne obchodzimy, a nie spływamy. Tak samo obchodzimy, śluzy, jazy i wszystkie spiętrzenia. Włącznie z przykosą którą kończy się odsypisko. Taki poziomy wir, z brzegu wygląda niegroźnie. Ale były przypadki gdzie w utopił się ratownik, w kamizelce i uprzęży asekuracyjnej. A rzeka nie należała do najszybszych. Idea odwoju - poniżej, to jest to zawirowanie bezpośrednio za progiem. Dużo o tym zagrożeniu można się dowiedzieć od kajakarzy.
Różne przeszkody - gałęzie, słupki itp. Żeby rozpoznać takie rzeczy, trzeba po prostu czytać powierzchnię wody. Schematycznie, wygląda to tak :
Jaśniejsza woda oznacza płytszą wodę. Jakiekolwiek zaburzenia, przeszkody pod wodą. Teraz znowu trzeba iść nad rzekę i postarać się odnaleźć te elementy.
Rodzaje brzegu. Płaski i dosieżny. Płaski, to taki jak na zdjęciu na górze. Dosiężny, to najczęściej pionowe błotniste lub ilaste ściany. O właśnie takie jak tu :
Oczywiście wyjść po takim brzegu się da. Tyle że jest to ciężkie, więc nie zalecam ustawiania takich miejsc jako punkty docelowe.
I to na razie na tyle. Powodzenia.
Disclaimer. Napisalem to co uważam za najważniejsze. Pływanie po rzece i czytanie wody, ma jeszcze wiele innych aspektów. A że od nadmiaru wiedzy nikt nie umarł, polecam doczytanie. Szczególnie w podręczniku "Prawie wszystko o ratownictwie wodnym".
sobota, 20 sierpnia 2016
Pływanie po jeziorze.
Czego się można spodziewać?
Ano tego że wszystko jest inne niż na basenie. Jest wiatr, fala ma inny kształt i wysokość, temperatura wody nie jest stała, po nogach szurają rośliny, do brzegu daleko, perspektywa nietypowa.
Na początek wiatr. Nie jest zbyt groźny jeśli wchodzi się do wody przy nie więcej niż 4* Beauforta, ( prędkość wiatru do ok 28km/h, fala o wysokości do 70cm). Jest za to uciążliwy, bo zwiewa bojkę, i przyśpiesza utratę ciepła przez głowę. Mokre włosy, wiatr - łatwo się przeziębić.
Na drugi ogień - fala. Tu sprawa jest poważniejsza. Basen przyzwyczaja do martwej fali, która ma 10-15cm wysokości, odstępy między falami są małe (<30cm), a i tak cała niesiona przez nią energia, rozbija się na ścianie. Natomiast na jeziorze, jeżeli tylko wieje wiatr fala ma prawie od razu 20-30cm, porusza się szybciej, i ma zupełnie inny kształt. I zupełnie inną energię. Na basenie się płynie stabilnie, na otwartej wodzie, jak przywieje, czuć że fala buja całym ciałem. To oznacza, że praktycznie nie ma możliwości utrzymania twarzy cały czas nad wodą. Płynięcie odkrytą żabką, oznacza że fala raz po raz uderza w twarz. Ponieważ częstość nadchodzenia fali jest inna niż częstość oddechu - dostajemy prawie że waterboardnig. Dlatego niezależnie czy crawl, czy żaba - głowa w wodzie. Do tego trzeba się zgrać z falą - wbijać głową w jej podstawę. Wtedy ona przetacza się po naszych plecach, a zaraz za nią można zaczerpnąć oddechu. Czasem jest tak że trzeba przy crawlu zapomnieć o braniu oddechu "na 3 razy" (czyli co trzy pociągnięcia rąk), i brać oddech cały czas po jednej stronie (na 2 albo na 4 pociągnięcia.). Przy żabie trzeba robić to samo. Generalnie - trzeba kombinować - rytmiczne basenowe pływanie - często się nie sprawdza.
Punkt trzeci temperatura. Na basenie, prosta rzecz - jest stała i odpowiednia dla pływania. Na wodzie otwartej, temperatura zależy od głębokości, położenia dna, drzew na brzegu, wiatru i orientacji jeziora. Im bardziej płasko płyniemy - tym jest nam cieplej. Ustawienie się w pionie, spowoduje że nogi będą w wodzie o 2-3 stopnie zimniejszej. Jest to o tyle niebezpieczne - że rozgrzany mięsień, który nagle znajdzie się w chłodniejszej wodzie - może stężeć (skurcz). Wtedy trzeba odpowiednio naciągnąć mięsień i skurcz przechodzi. Najczęściej skurczowi ulegają łydki. Żeby to przełamać, wystarczy wyprostować nogę, a stopę pociągnąć za palce do góry. Momentalnie przechodzi. Jeżeli nie dajemy rady złapać ręką za palce u stóp, wystarczy oprzeć palce przykurczonej nogi o tył drugiej nogi (powyżej kostki), i lekko nacisnąć. Stopa sama zadrze do góry.
Zagrożenie czwarte - rośliny. Paradoksalnie, jest to najczęstszy powód rezygnacji z pływania. Bo mnie będą dotykać, bo się mogę zaplątać. W praktyce, przeważająca większość roślin, daje się wyrwać z dna z korzeniami- jedną ręką. Do przesuwania się łodyg i liści po ciele - można się po prostu przyzwyczaić. Żeby zaplątać się w rośliny, trzeba być niebywałym antytalentem. Z praktyki, nawet przy płynięciu żabką, najczęściej nie dochodzi do zaplątania. Nigdy nie udało mi się zaplątać przy płynięciu crawlem.
No dobrze. Ale co zrobić jeśli jednak się zaplątamy? Po pierwsze - nie panikuj. Nabierz powietrza, zajrzyj pod wodę, popatrz co i jak cie oplątało. Zsuń to z siebie. Płyń dalej. W ostateczności, jeżeli wpakujemy się w naprawdę dużą kupę roślin, trzeba się położyć na plecach i płynąć tylko za pomocą ruchów dłoni i stóp.
Zrobiłem dwa eksperymenty. Na stawie Morawa w Katowicach, który jest bardzo mocno zarośnięty, i na mało zarośniętej Pogorii 4. Efekt ? W Morawie płynie się sporo wolnej. Łodygi zaczepiają głównie za... uszy i pasek od zegarka. Ale są to dwie-trzy łodygi. Znacznie więcej roślin osadza się na linie do bojki. Co jakieś 150-200m musiałem ściągać zieleń z liny. I tyle. Poniżej filmik z Pogorii, glony nie są straszne.
Nie należy też stawać na dnie, jeżeli jest porośnięte grubą warstwą dennych roślin. Wyglądają jak zmierzwiony trawnik i potrafią mieć do metra grubości. Czasem da się ich dotknąć ręką, płynąc po powierzchni, zaczynają się 60-70cm pod wodą. Niestety dno jest metr głębiej, więc stanąć się nie da.
Najbardziej moim zdaniem uciążliwe są tataraki - blokują możliwość wyjścia na brzeg, gromadzą muł, a przełamany tatarak bywa ostry - można rozciąć stopę. Dlatego - z dala od tataraków.
Mała aktualizacja - jednak jest niebezpieczna roślina, to Jezierza mniejsza - potrafi rozciąć skórę przy napłynięciu na nią.
Aspekt piąty - perspektywa. Basen, wiadomo 25 lub 50m. Wiemy gdzie jesteśmy. Na otwartej, patrzymy z perspektywy żaby, więc wielkość obiektów bywa złudna. Najczęściej, jesteśmy dużo dalej niż nam się wydaje. Żeby sobie z tym radzić, trzeba po prostu nabrać doświadczenia. Natomiast, na początek proponuje obejrzeć mapę akwenu, pomierzyć sobie odległości do charakterystycznych punktów i w ten sposób nawigować.
Prawie że na koniec - głębokość i dno. Z jednej strony - nie ma znaczenia czy pod nami trzy metry, czy trzydzieści. Utopić się można tak samo. Trzeba jednak zwrócić uwagę, nie tyle na głębokość ile na jej zmiany. Zwłaszcza w akwenach sztucznych, kilka metrów od brzegu woda do pasa, a metr dalej siedmiometrowa głębia.
Dno może się trafić różne. Najlepsze, wiadomo piaszczyste jak na zdjęciu. Czasem jednak trafia się muliste, i tego należy unikać. Lepiej przepłynąć sto metrów dalej niż włazić w muł. Po pierwsze można w nim ugrzęznąć i to już na stałe. Po drugie, często w mule są śmieci (gałęzie, resztki ryb i wszystko co ludzie wrzucą), a z tym lepiej kontaktu nie mieć.
Największe zagrożenie - człowiek. I to w kilku postaciach. Po pierwsze - amatorzy trunków. Wiadomo powszechnie, pusta butelka jest ciężka, łatwiej wrzucić do wody niż odnieść. Jeszcze łatwiej rozbić. Szkło na dnie jest bardzo niebezpieczne. Chłodna woda znieczula, a woda sama w sobie pogarsza krzepnięcie krwi. Jeśli poczujesz ostre ukłucie w stopę, zawsze to sprawdzaj - patrz na nogę przynajmniej 30 sek czy nie pojawi się krew w wodzie. Jeśli się pojawi - od razu na brzeg. Po drugie- wędkarz. Bez żadnej bynajmniej złośliwości. Po prostu dobry wędkarz, potrafi zarzucić na odległość kilkudziesięciu metrów. Żyłka cienka, półprzezroczysta, łatwo zaczepić. Profilaktycznie - omijać wędkarzy na odległość co najmniej 50m, albo wołać do nich że się płynie. Bardzo niebezpieczne są zestawy kłusowników. Butelka po mineralnej, z przywiązaną żyłką, a to tej przymocowane kilka haczyków. Jeżeli więc zobaczysz butelkę PET, albo kawałek styropianu, swobodnie unoszący się na wodzie, omiń ją dużym łukiem. Na nocne kłusowanie, do środka wrzucają światło chemiczne (lightstick), więc światełka na wodzie też omijaj. Czwarta postać - jednostki pływające. Właśnie dlatego, powinniśmy mieć pomarańczową lub żółtą bojkę asekuracyjną. Dobrą bojkę widać z ok 200m na śródlądziu i 50-70m na morzu.
Zagrożenie typu człowiek, ma jeszcze jedną postać - my i nasze odruchy. Pływając na basenie, co 25 metrów, musimy na chwilę zmienić ułożenie dłoni (przy odbiciu od brzegu). A na otwartej, płyniemy, płyniemy, płyniemy. Mięśnie dłoni są cały czas napięte w jednej pozycji i niedokrwione. Można znienacka, po jakichś 20 minutach zaliczyć paskudny skurcz na obu dłoniach. Trzeba pamiętać, że co 2-3 ruchy rękami (przy żabie), trzeba zacisnąć dłoń w pięść. Przy crawlu można to robić rzadziej, raz na 20-25 ruchów.
Na koniec - NIGDY, ALE TO NIGDY NIE PRÓBUJ PŁYWAĆ PO ALKOHOLU. Nawet jeśli wydaje ci się, że po jednym piwie czujesz się OK - tak nie jest. Wiem bo próbowałem ( z asystą ratowników).
Disclaimer. Dołożyłem wszelkich starań, żeby opisać tu najważniejsze elementy. Ale to od Ciebie, a nie ode mnie zależy jak je zastosujesz i czy będziesz bezpieczny. To co opisałem powyżej, mogło by spokojnie zapobiec 3/4 przypadków utonięć w naszym kraju. Ale to TY musisz myśleć i panować nad sobą w wodzie.
piątek, 19 sierpnia 2016
Sprzęt i gadżety.
Kąpielówki / kostium - to najczęściej już mamy, choćby z racji tego że pływamy na basenie. Prochu się tu nie wymyśli, ale kilka uwag będzie przydatnych :
- Dla Panów - kąpielówki typu slipy lub bokserki. Od dwóch czy trzech lat panuje moda na kąpielówki w stylu obszernych spodenek sportowych. Zainicjowali to ratownicy, którzy w muszą w tym spędzić na plaży po dziesięć godzin - i wtedy to ma sens, bo w zwykłych kąpielówkach można się zagotować. Tyle że w wodzie zachowują się gorzej - stawiają większy opór, i nieco krępują ruchy.
- Dla Pań - stroje jednoczęściowe, jak najprostsze. Każda dodatkowa klamerka, naszywka, sznureczek - jakkolwiek by nie poprawiało atrakcyjności, w wodzie po prostu przeszkadza.
Bojka asekuracyjna - nie bez powodu na drugim miejscu. Osobiście uważam że ważniejsza niż okularki. Na wodzie się mogą zdarzyć różne rzeczy. Z większością z nich, poradzimy sobie i bez bojki. Z tym że z bojką będzie to dużo łatwiejsze. Rodzajów jest wiele :
- Najprostsze i zarazem najtańsze rozwiązanie. Pojemnik na wodę o pojemności 2-5 litrów i ok 3 metrów linki niezatapialnej (do kupienia dosłownie za złotówki). Szczegóły takiego rozwiązania pokazano tutaj . W takiej bojce można schować np. kluczyki do auta, a w razie choćby skurczu, po prostu ją złapać i wisieć aż zdryfujemy na brzeg. Największy minus, to opór stawiany w wodzie. Najlepiej się nadaje na swobodne spływy w rzekach.
- Bojka Renatka. Mniejsza wersja Pamelki, znanej ze Słonecznego Patrolu. W zasadzie jest to
- Pamelka - pełnowymiarowa boja ratownicza. Zależnie od wersji 5-7 kg wyporności. Wersja produkowana w GB jest dodatkowo wypełniona pianką, więc nie traci wyporu nawet w przypadku przebicia. Opływowy kształt zapewnia mały opór w wodzie, w to że jest wypłaszczona, powoduje że wiatr jej nie zwiewa. Można zrobić ten sam trick co z Renatką i workiem strunowym. Do tylnego uchwytu, można przypiąć bidon o maksymalnej pojemności 0,5 litra. Większy będzie powodował podnoszenie dziobu bojki do góry. Ciekawostka - można kupić uchwyt mocujący GoPro do takiej bojki.
Powyższe bojki mają jedną wspólną wadę - poza drobiazgami, ciężko cokolwiek do nich przyczepić. Ale i na to jest rozwiazanie.
- Bojka triathlonowa. Z kształtu jest to mniejsza Pamelka, z wodoszczelnym zasobnikiem z tyłu, uchwytem na butelkę z przodu i gumą do mocowania mapy. Jest idealnym rozwiązaniem, jeżeli mamy gdzie na brzegu zostawić ciuchy. Butelka 0,7 litra, batoniki w miejscu mapnika, telefon i klucze w schowku. Można z tym pływać 4-5 godzin. Cena bojki ok 150-160 PLN. Praktyczna uwaga, nie odkręcaj pokrywki w trakcie pływania, zawartość schowka prawie na pewno wyleci :-(
- Bojki pneumatyczne - produkowane przez kilka różnych firm (LOMO, ZONE3, OtoBoja, Safe Swimmer i inne). Bojki takie, są bardzo popularne w Niemczech. Jest to rozwiniecie dobrze znanego żeglarskiego dry bag, czyli worka z rolowanym zamknięciem. Bojka składa się z komory na rzeczy i dodatkowej(ch) pompowanych komór. Nawet jeśli zamknięcie nie będzie do końca szczelne, to pompowana komora utrzyma bojkę na powierzchni. Do środka zmieszczą się UBRANIA i KLAPKi, więc nie zostawiamy ich na plaży. Wejdzie też butelka wody mineralnej, telefon i klucze. Telefon lepiej dodatkowo wsadzić w worek strunowy. Aktualnie używam Zone 3 i będzie miała ona swój artykuł na blogu.
- Można jeszcze użyć kajakowego dry bag, o pojemności 30 litrów z dwoma pustymi butelkami po mineralnej, działa prawie tak samo.
- Różne pływaki własnej roboty. Można je łatwo zrobić ze styropianu, tkaniny bawełnianej, Wikolu, farby i kilku okuć. Na ten temat też będzie osobny artykuł. ;-)
- Bojki pneumatyczne "w pasie", firmy RESTUBE. Nie testowałem takiej jeszcze więc nie będę oceniał. Cena na pewno jest konkretna ok 450PLN
Smar - jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Przy dłuższym pływaniu, trzeba posmarować pachy, kark i boki szyi. Inaczej, po paru kilometrach można sobie tam pozdzierać skórę. Dobrze się sprawdza zwykły krem Nivea - starcza na jakieś 20km.
Bidon - jakikolwiek który trzyma szczelność w każdej pozycji. Rowerowe nie zawsze się nadają.
W zasadzie, to tyle jeśli chodzi o sprzęt. Natomiast na pograniczu sprzęt-gadżet jest ...
- Buty do chodzenia po wodzie - plastikowe tenisówki z dziurami. Przydatne tylko jeśli nie wiemy gdzie wychodzimy z wody. Zabezpieczają stopę przed śmieciami na dnie.
- Suche jajko. Nurkowy pojemnik na klucze. Lepiej sprawdza się worek w dry bagu, albo przypięty do bojki. No i jajko kosztuje ok 100pln, a jego główna cecha to wodoszczelność do 40m w głąb.
- Oświetlenie pozycyjne. Tylko jeśli pływamy w nocy. Nie ma co się wygłupiać w dzień.
- GPS lub telefon z GPS. Przydatne jeżeli chce się wiedzieć jaki się pokonało dystans i mniej więcej w jakim czasie. Tylko, proszę, pamiętajcie. Robicie to dla siebie, a nie dla wszystkich znajomych ;-). Niekoniecznie trzeba się tymi dystansami chwalić na Endomondo.
- Snorkelingowa maska z Decathlona ze zintegrowaną maską.
- Wszelkiego rodzaju aplikacje typu Endomondo
- Pianki w okresie letnim (przydają się dopiero od połowy września)
- Super specjalne torby na mokry sprzęt.
- Ręczniki z ultra-hiper-mikrofibry o powierzchni metra kwadratowego.
- Stroboskop. Super wygląda. Ale światło błyskowe na wodzie oznacza wezwanie pomocy. Użycie go może zakończyć się akcją ratunkową, która będzie bezzasadna. No i kosztowna.
czwartek, 18 sierpnia 2016
Przepisy - co wolno, a czego nie.
Kiedyś wszystko było proste. Kąpiel w miejscu niestrzeżonym była zakazana, chyba że ktoś posiadał kartę pływacką, lub 'żółty czepek". Pierwszy dokument pozwalał na pływanie do 50m od brzegu, drugi bez ograniczeń. Jeśli ktoś nie miał takowych dokumentów ( i to przy sobie w trakcie pływania), miał okazję na podwózkę do brzegu dzięki patrolowi MO. Droga to była podwózka, ale na szczęście rzadko się zdarzała.
W 2004 roku, z powodu wUNiowstąpienia, trzeba było dopasować przepisy do państw w których obywatel ma prawa. Prace trochę trwały, ale finalnie 18 sierpnia 2011, nowa wersja ustawy została zatwierdzona. Poniżej, przedstawiam zestawienie aktów prawnych które pozwalają Nam pływać, prawie wszędzie.
USTAWA z dnia 18 lipca 2001 r. Prawo wodne
Art. 34.
1. Każdemu przysługuje prawo do powszechnego korzystania ze śródlądowych powierzchniowych wód publicznych, morskich wód wewnętrznych wraz z wodami Zatoki Gdańskiej i z wód morza terytorialnego, jeżeli przepisy nie stanowią inaczej.
2. Powszechne korzystanie z wód służy do zaspokajania potrzeb osobistych, gospodarstwa domowego lub rolnego, bez stosowania specjalnych urządzeń technicznych, a także do wypoczynku, uprawiania turystyki, sportów wodnych oraz, na zasadach określonych w przypisach odrębnych, amatorskiego połowu ryb.
Piękny i prosty zapis. Skoro wody są dobrem powszechnym, to każdy może z nich korzystać wedle uznania, jeżeli nie narusza to jakiegoś innego prawa. Idźmy więc dalej - jakie są te inne prawa.
USTAWA z dnia 18 sierpnia 2011 r. o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych.
Rozdział 2
Bezpieczeństwo na obszarach wodnych
Art. 3. Osoby przebywające na obszarach wodnych obowiązane są do zachowania należytej
staranności w celu ochrony życia i zdrowia własnego oraz innych osób, a w szczególności:
1) zapoznania się z zasadami korzystania z danego terenu, obiektu lub urządzenia i ich przestrzegania;
2) stosowania się do znaków nakazu i zakazu umieszczanych przez podmioty, o których mowa w art.
12 ust. 1;
Art. 8. Minister właściwy do spraw wewnętrznych w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw
kultury fizycznej określi, w drodze rozporządzenia:
1) sposób oznakowania i zabezpieczania obszarów wodnych,
2) wzory znaków zakazu, nakazu oraz informacyjnych i flag
Tutaj znowu mamy prostą sytuację. Każdy ma na siebie i innych uważać, musi się dowiedzieć co na danym akwenie wolno a co nie i musi się do tego stosować. Natomiast państwo, w osobie urzędników, ma obowiązek odpowiednio akweny oznakować. Wzory oznakowania też są zdefiniowane - tak jak znaki drogowe.
ROZPORZĄDZENIE MINISTRA SPRAW WEWNĘTRZNYCH Z DNIA 6 MARCA 2012
§3.1.Miejsca, w których kąpiel jest niedozwolona lub niebezpieczna, w szczególności przy śluzach,
mostach, budowlach wodnych, na szlakach żeglownych, oznacza się odpowiednim znakiem zakazu,
nakazu lub znakiem informacyjnym.
2.Obszary wodne objęte zakazem kąpieli oznacza się, w szczególności przy dojściach i dojazdach do obszaru wodnego, odpowiednimi znakami określającymi przyczynę zakazu.
§4.1.Ustala się znaki zakazu:
1)A-1 - znak "kąpiel zabroniona"; 2)A-2 - znak "kąpiel zabroniona - szlak żeglowny";
3)A-3 - znak "kąpiel zabroniona - most";
4)A-4 - znak "kąpiel zabroniona - spiętrzenie wody";
5)A-5 - znak "kąpiel zabroniona - woda skażona";
6)A-6 - znak "kąpiel zabroniona - woda pitna";
7)A-7 - znak "kąpiel zabroniona - hodowla ryb";
8)A-8 - znak "skakanie do wody zabronione".
2.Znaki zakazu mają kształt okrągły o średnicy 40 cm.
§7.Znaki zakazu oraz nakazu obowiązują w odległości podanej na obrzeżu znaku, liczonej w metrach w jedną i drugą stronę od znaku. Jeżeli na znaku nie ma podanej odległości, obowiązuje on na
obszarze wodnym w zasięgu wzroku.
To bardzo ważne, bo oznacza, że znak postawiony na jednym krańcu jeziora, nie obowiązuje na całym akwenie. ;-)
§8.Wzory znaków zakazu, nakazu oraz znaków informacyjnych określa załącznik do rozporządzenia.
Kilka słów komentarza. Z reguły wyznacza się strefę zakazu kąpieli w odległości 50m od budowli hydrotechniczych (śluzy, jazy, spiętrzenia), ale przy mostach rzadko się to stosuje. Porty (zwłaszcza morskie) też są objęte całkowitym zakazem kąpieli - jest to rozsądne, logiczne, i prawdę mówiąc nie ma co z tym dyskutować.
Istotne jest również to że znaki informacyjne :
Nie zakazują kąpieli, a tylko pokazują na co trzeba uważać (moim zdaniem to najbardziej sensowne znaki na świecie)
Jest jednak typowe miejsce, występowania problemów. Jezioro, bądź staw, na którym funkcjonuje kąpielisko. Czasem ratownicy są przeświadczeni, że wolno pływać TYLKO na kąpielisku, i przeganiają ludzi z wody. Otóż nie. Jeżeli akwen, nie jest objęty zakazem kąpieli i nie jest oznakowany, a wchodzimy do wody POZA kąpieliskiem, to nie ma podstaw żeby kogokolwiek zawracać.
Jeżeli weszliśmy do wody na kąpielisku, to musimy się stosować do regulaminu, a ten ostatni, może zakazywać wypływania poza strefy.
Przy okazji. Ratownik nie ma wogóle prawa nakazać osobie powrotu do brzegu (poza kąpieliskiem), może to uczynić tylko Policjant.
Kolejna rzecz na którą trzeba zwrócić uwagę. Duże rzeki (Wisła, Odra i inne), tak samo jak większość jezior Mazurskich - to wyznaczone drogi wodne (traktowane tak samo jak ulice i autostrady), i tam kąpiel jest zabroniona na mocy innych przepisów (Ustawa o ruchu śródlądowym).
Kompletny spis takich rzek i akwenów jest w załączniku do tej ustawy.
Rzadko spotykane przypadki miejsc zakazanych - rezerwaty. Tam, prawo do pływania określa dyrektor rezerwatu.
Na poligonach też nie wolno pływać, chyba że za zgodą wojska, ale to już zupełnie, zupełnie odrębne przepisy.
Disclaimer : Nie studiuję prawa, ani nie ćwiczę crossfitu, jem bułki z glutenem i mięso. Dołożyłem wszelkich starań, aby znaleźć wszystkie adekwatne przepisy - mogłem jednak gdzieś się pomylić - więc na wszelki wypadek sprawdź te przepisy sam.
Co nieco o blogu
Każdego roku jest lato. Czasem chłodniejsze, czasem cieplejsze ale jest. Zawsze też w tym okresie, wiele osób wybywa z domu i udaje się nad wodę. Przy mocno dodatnich temperaturach - z chęcią wskakują do niej i pływają lub choćby próbują to robić.
Każdego roku w Polsce notuje się kilkaset utonięć. Większości z nich można by uniknąć, gdyby posiadać pewne minimum wiedzy i zachować minimum zdrowego rozsądku. Aktualny sezon, pokazuje że czasem jest to alkohol, czasem brawura, a czasem brak świadomości ryzyka.
Każdego sezonu, media grzmią "Pływaj tylko na kąpieliskach strzeżonych, bo tylko tam jest dla Ciebie bezpiecznie. Niestrzeżone kąpielisko, to rychły zgon. Myj owoce przed zjedzeniem. Słuchaj starszych. Zbieraj surowce wtórne.". Nikomu jakoś się nie śpieszy, żeby przekazać trochę wiedzy, dużo bardziej pożytecznej niż trzymanie się spodenek ratownika. Nie... lepiej zagonić owieczki do zagrody, by tam grzecznie i bezpiecznie skubały trawę.
Przez takie podejście, większość z nas traci okazję żeby poznać wodę z innej strony. Mieszkańcy miast, poprzez które płyną malownicze rzeki, nawet nie pomyślą żeby wejść i przepłynąć z nurtem kilometr czy dwa.
Lubię pływać, i pływam sporo choć niezawodowo. Chcę pokazać jak piękne może być pływanie w nietypowych miejscach. W miejscach których nikt nie pilnuje, nie ma tłoku, nikt nie sika do wody, a brzeg nie jest oblężony przez grile i telefony. Jednocześnie - chce pokazać że przy zachowaniu minimum zdrowego rozsądku, jest to bezpiecznie. Sukcesywnie, pojawią się posty o : przepisach, podstawowych zasadach bezpieczeństwa, sposobach pływania w jeziorach, rzekach, autoasekuracji, pływaniu w nocy, dogadywaniu się z innymi użytkownikami wody. Najmniej będzie o sprzęcie - w tym zakresie jestem minimalistą, a prawie wogóle nie będzie o nauce pływania, bo o tym są już tysiące artykułów.