Zrobiła się w miarę pogoda (nie za ciepło, nie za zimno), postanowiłem odwiedzić ten w Trzebinii. Ostatni raz byłem tam w grudniu 2017 i właśnie trwały tam prace nad wybetonowaniem. Trzebinia - Sosnowiec pieszo. Kiedyś wybrałem się tam jeszcze rowerem, ale bez sprzętu do pływania. Tym razem byłem mądrzejszy, ale płetw i tak nie zabrałem. Kiedyś będę całkiem mądry i je też wezmę.
Na miejscu - wejściówka 10pln. Co ma tę zaletą że filtruje klientelę i po prostu jest czyściej i spokojniej. Na szczęście nie wybetonowano całego brzegu, a wcześniej wybudowany kawałek przykryto drewnem. Wygląda nieźle.
Do betonowego nabrzeża, przycumowano modułowe pomosty pływające i w nich zrobiono podwieszane baseny. Nie wiem czemu zrobiono dwa, każdy 15 na 15 metrów, zamiast zrobić jedną dwudziestkępiątkę. Tak to wyszły baseny nie do pływania tylko do moczenia.
W basenie trochę popływałem, i poszedłem nurkować na zjazd dla łodzi. Wygodne, choć bardzo śliskie zejście. Opada łagodnie do 1,5m, potem jest próg i dno szybko opada do 8m.
Formalnie, nie wolno pływać poza basenami, ale sporo osób to robi, i nikt nie zwraca na to uwagi. Bardzo dobrze, bo chcącemu nie dzieje się krzywda.
Przejrzystość wody dobra. Dno na ósmym metrze widać z brzegu. Termoklina jest gdzieś na 5,5m i ma bardzo ostre przejście.
Nie ma niestety dostępu do torów i zatopionych wagoników. Nad torami (zachodnia strona zbiornika) zrobiono atrakcję z pływających dmuchańców. Zresztą, z tego co pamiętam to wagoniki są na dziewięciu albo dziesięciu metrach, a nie widziałem szans na pokonanie czterech metrów w dół w termoklinie. No może z lekkim skafanderm - takim do pływania 2-3 mm byłoby to do zrobienia na bezdechu.
Temperatura wody niezła jak na kamieniołom -22-23 stopnie. Dwie godziny dałem radę pływać. Potem jeszcze 30km rowerem do domu i fajrant ;)