Tym razem dostałem szaleńczą misję poza granicę rozsądku i poważnego języka - czyli do Czech. Z racji tego że dystans niewielki, wyjazd samotny i krótki. Roiłem sobie wprawdzie w głowie - spakować kajak, pojechać wcześniej i tak dalej, ale nic z tego nie wyszło.
Do hotelu dotarłem koło czwartej po południu, i bardzo dobrze, po o szóstej pani z recepcji idzie do domu i bym klamkę pocałował.
Hotel jest przerobiony ze starego młyna, obłożony panelami słonecznymi..
..i z własną elektrownią wodną. Panele są tylko do grzania wody do mycia, a turbina Kaplana z 40kW generatorem zasila całą resztę. Po wrzuceniu bagaży, poszedłem wedle tej ścieżki co na zdjęciu powyżej.
Zdjęcie rzeki z mostu poniżej hotelu - płytko. Do kolan nie głebiej, a bystrz ogromna ilość.
Skały łupkowe przy szlaku turystycznym
I sztucznie zbudowana jaskinia. Dziwnym zrządzeniem losu, miałem przy sobie czołówkę, więc tam wlazłem. Niestety mój bieda-aparat w telefonie, nie był w stanie wykonać zdjęć przy tak małej ilości światła.
Nieco powyżej jaskiń (patrząc na bieg rzeki) jest takie spiętrzenie. Przed nim rzeka ma uczciwe 70cm, potem już nie. Jak przychodzi weekend i jest ciepło spuszczają wodę z tamy i tylko wtedy można pływać. Zdjęcie zrobiłem podczas spaceru następnego dnia rano.
Rzeka przed spiętrzeniem (wieczór)
Tama spiętrzająca zbiornik wody pitnej
Wykończenie korony i pomieszczeń technicznych jest nowe 2015.
Ale już na ścieżce obok - wiekowe barierki. Raczej nie z czasów budowy, bo tama ma ponad 100 lat, ale jakiś taki socjalistyczny styl jest wyczuwalny
Wieczorne spojrzenie na zbiornik wody pitnej.
Poranne spojrzenie na rzekę w pobliżu hotelu.
I na skarpę.
Po porannym spacerze, załapałem się jeszcze na późne śniadanie - po 8.00 i trzeba było jechać do pracy. Najdziwniejsze dla mnie było to, że całą noc byłem sam na obiekcie. Rzecz w Polsce niespotykana - obsługa hotelu idzie o 18 do domu i już. Ani do kogo zagadać, ani jak co zjeść.
W sezonie pewnie wygląda to lepiej, ale teraz w okolicy pustki. Pensjonaty pozamykane, karczma też. Do najbliższej stacji benzynowej - 32km, odpuściłem i poszedłem spać na głodnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz