Na początku był plan...
Wezmę rower, śpiwór, namiot i pojadę na plażę nudystów na P4. Zimno, ciemno, golasów nie ma, będzie można przenocować w pięknych okolicznościach przyrody.
Plaża jest wprawdzie na wschodnim brzegu, niedaleko Piekła, ale nie da się bezpośrednio dojechać. Ludzie się pobudowali, pogrodzili, ktoś kupił kawał lasu na własność - przejscia brak. Poza tym, nawet w najlepszym przypadku byłby to kilometr pustyni do przejscia.
Wymyśliłem że pojadę do Wojkowic zachodnim brzegiem, zjadę na piaskownie i brzegiem pojadę na plażę. Na krawędzi woda/piach, ten ostatni powinien być twardszy.
Aha. Na pewno.
Jak już dotarłem na piaskownie, okazało się że to taka sama pustynia, a do przejścia są ponad dwa kilometry. Dodatkowo, w lasku i na plaży golasów szaleją quady.
Wróciłem na P3 i rozbiłem się obok rur przelewowych. Wybór miejsca wynikał tylko z tego, że rury są osłonięte barierką do której mogę przykuć rower.
Rozstawianie namiotu na piasku to mozolna sprawa. Do tej pory Nevis zawsze stał na trawie. W piasku szpilkowe śledzie słabo się sprawdzają. Ale do rana ustał.
Temperatura około 8 stopni, w namiocie 10. Da się spać całkiem dobrze ale bez komfortu. Stosunkowo silny wiatr jak na nocną porę, powodował że powietrze w namiocie się słabiej nagrzewało. No i tropik szeleścił dość mocno na wietrze. Miałem nadzieje, że będzie coś za coś. Ciut zimniej, ale brak kondensacji a przez to namiot gotów do spakowania.
Rano zaczęło lać, więc mokry namiot po powrocie trafił do garażu.
Zdjęcie tylko jedno. Chciałem sprawdzić jak działa program do nocnych zdjęć na smartfona. Efekt taki sobie, ale jedyne światło pochodziło z czołówki na minimalnej mocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz