Tym razem sprawa była poważna. Trzeba było jechać do Westeros* z misją tajną i niebezpieczną. Dlatego szefostwo wybrało dwóch ludzi o twarzach zbójów i sercach aniołów. Nakazano im spakować tobołki, wsiąść do aeroplanu i nie narzekać. Przecież galernicy mają gorzej, a dzieci w Afryce to wogóle głodne chodzą.
Dojazd nie był zbyt uciążliwy. Vasteras leży w końcu w Szwecji, jakieś 110km na zachód od Sztokholmu. Wylot, tym razem popołudniowy, potem półtorej godziny autem... tak tam na autostradzie bywają ograniczenia do 50km/h i większość się tego trzyma.
Jak widać miasto leży nad wodą. Były podejrzenia że to słona woda, bo wygląda to jak zatoka idąca głęboko w ląd, ale koniec końców rzeki dały radę usunąć sól z akwenów. Taki duży zalew dawał nadzieję że się uda popływać. Na miejsce dotarliśmy o 21.30
Niewielki hotelowy pokój. Czysto i schludnie. Okno oczywiście tylko się uchyla a nie otwiera. Jako klient klasy VIP miałem widok na łącznik nad ulicą, wymienniki ciepła i dach restauracji.
Zupełnym zaskoczeniem był prysznic. Te płytki mają wymiar 20x20cm. Cała 'kabina" mniej niż 70x70. Przy kąpieli zasłonka klei się do pleców, a woda leci na pokój nawet jeśli zamknie się drzwi. Ot taka lokalna ciekawostka.
Pierwszego dnia, polazłem obejrzeć miasto w okolicy hotelu. Wprawdzie nadal było widnawo, bo słońce zaszło dopiero o 23, ale za mało było światła dla aparatu. Zdjęcia są z następnego dnia. Na tym powyżej, zabudowa nad rzeką-kanałem. Po lewej, mieszkali kiedyś bogatsi mieszczanie, po prawej ci nie bogatsi i zwierzęta. Teraz po lewej są sklepy i kilka mieszkań, a po prawej mieszkają bogatsi ;) Zwierząt nie widziałem.
Rzeka przepływa przez bardzo ładny park, z oczkiem wodnym. Ciekawostką jest to, że trawnik jest strzyżony przez automatyczne kosiarki.
Co kilkadziesiąt metrów, jest zestaw ratunkowy. Bosak, koło i drabina. Ściany kanału, mają w niektórych miejscach 4m i są obudowane kamieniem.
Konie wychodzące z kamienia. To jest sztuka - tego nie ogarniesz. Na pewno coś to symbolizuje, niestety zamysł artysty mi umknął. Ale że dałem rade poznać że to sztuka - zdjęcie jest.
Do parku przylega szkoła muzyczna z taką oto rzeźbą. Jak stanąć w odpowiednim miejscu muszla pracuje jako wzmacniacz i efekt akustyczny jest niesamowity. Dobrze że materiał jest matowy, bo gdyby tak samo skupiła słońce byłoby grubo.
Domek na drzewie. No w końcu wiadomo skąd pochodzi bajka o Pipi**. Tyle że ten domek jest dobre dziesięć metrów nad ziemią.
Port jachtowy. Duże i małe jachty, statki, promy. Pełny zestaw.
Bardzo zgrabny kuter. Warunki nautyczne***, powodują że wszystkie łodzie mają tę samą konstrukcję. Masywne, zwarte, z dużym kilem i ogromnym balastem. Mieczówek ani łodzi dostosowanych do sztrandowania, się tu nie spotyka.
A oto mój cel. Z plaży miejskiej na wyspę. 1500m w linii prostej i woda cieplejsza niż u nas. Niestety już 400-500m od brzegu, zaczyna się tor wodny na który wpływać wpław nie wolno, więc musiałem odpuścić. Tym bardziej że pływają tam całkiem spore jednostki. Jeden ze statków przywoził właśnie norweskie śmieci do spalenia w lokalnej elektrowni.
Zostało zrobić sobie selfi, żeby udowodnić niedowiarkom że nie zaniedbałem prawdziwego celu misji, tylko trudności obiektywne uniemożliwiły jego osiągniecie.
Potem powrót wzdłuż rzeki i takie o to znalezisko. Całkiem dobry rower. Za tydzień będzie na aukcji. Nic nie puka, nic nie stuka, rusza, skręca i hamuje. Szwed płakał jak sprzedawał.
I jeszcze rynek. Pomnik ku czci robotników co dojeżdżali do roboty w stalowni.
Reszta wyjazdu to już tylko praca, więc nie ma się o czym rozpisywać.
------------------------------------------------------------------------------------------
* Tak. Martin tworząc Grę o Tron, pozwolił sobie użyć tego miasta jako wzoru. Zbieżność nazw i układu ulic nie jest przypadkowa.
** Trzech sławnych szwedzkich obywateli: Astrid Lindgren, Pipi Lonstruph i Szwedzki Kucharz z MuppetShow.
*** Niewielkie pływy, kamieniste brzegi i dno, silny prąd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz