Żadna to relacja ze spływu, ot po prostu radość wielka że w końcu udało się zamoczyć wiosła.
Ostanią sobotę marca zapowiedziano ładną pogodę. 14-15 stopni, słońce z przejściowymi zachmurzeniami i symboliczny deszcz dopiero po 13.00. Namówiłem swoja lepszą połówkę żeby się ze mną wybrała w końcu. Do tej pory na kajaku dzieci śmigały. O 9.05 byliśmy na Pogorii 3 przy molo. Urząd miejski w DG zrobił genialny autobus. Z domu nad wodę mam 35minut.
Na poczatku słoneczko, ciepło i prawie bez wiatru. Przyłożyłem sie do wioseł. Chciałem sprawdzić ile to cacko może wyciągnąć na stojącej wodzie jeśli tylko jedna osoba wiosłuje. Pogorię od mola aż do rur przelewowych zrobiliśmy w 17 minut, co daje ponad 6km/h. Wiem że jaranie się prędkością na pneumatyku to troche nie ten teges, bo i tak sztywny jest dwa razy szybszy. Ale pomny tego jak umęczyło mnie wiosłowanie na Wiśle w pełni obciążonym Solarem to jestem wprost zachwycony.
Poza tym Spark potrafi zrobić elegancki odkos dziobowy. A jak go z córką rozpędzaliśmy do 11km/h to już wogóle poezja.
Dobra. Dopłynęliśmy do rur przelewowych i przenoska. Tym razem przy pomocy wózka. Taki wózek to dar od wszystkich bogów na raz. Niewielkim wysiłkiem zrobiliśmy kilometrową przenoskę. Jak na jesieni przenosiliśmy go z córką na połowie krótszym dystansie to nas to zmordowało. A tu cyk i kajak śmiga.
Na P4 to już tradycyjnie - na kanały. Jeden, drugi, trzeci. Potem przesmyk w tatarakach, i dopłynęliśmy do plaży naturystów. Nawet jeden się opalał, tyle że całkiem ubrany i przykryty ręcznikiem. Tak, uprzedzając pytania - był żywy, bo wstał i sobie poszedł.
Na plaży się zorientowaliśmy że żadne z nas nie wzięło kanapek. W worku były dwa jaglane ciastka i herbata w termosie, wystarczyło.
O 11, jeszcze jak staliśmy na plaży zerwał się wiatr. Typowy wmordewind 4B. Z kierunku południowego, czyli z tej strony w którą mieliśmy płynąć.
Najpierw powrót wyglądał spoko, bo chowaliśmy się za wyspami przed wiatrem. Potem było już trudniej. Południowa część zbiornika jest głębsza - ok 6m, a na wyjściu spomiędzy wysp wypłyca się do 1-1.5m. Przez co robi się taka fala przyboju do 50-60cm wysokości. No i tu objawia się nautyka Sparka - pod taką falę można płynąć tylko dziobem naprzód. Burtą do fali pływać się nie da. Solar w identycznych warunkach po prostu klei się do wody i ma w nosie czy dziobem, czy burtą czy zadem. Na filmie od 3 minuty.
Ponieważ nie dało się skręcić na południowy-wschód tam gdzie miejsce do lądowania, trzeba było nadrobić najpierw na południe potem zawrócić i już z wiatrem w rufę sobie dopłynąć. W efekcie odcinek który normalnie płynie się w pół godziny, pokonywaliśmy godzinę i kwadrans. Na mapie to jakies trzy kilometry.
Nad wodą pojawił się grzeszko z forum nawodzie.fun i zrobił nam kilka zdjęć.
Te z daleka nie wyszły za specjalnie ale ładnie pokazują gabaryt kajaka.
Za to takie z bliska wyszło bardzo fajnie.
Do tego jeszcze film z kamery na czole zamontowanej.
Tu też jestem zadowolony. Kręcone Sony As50. Nie najnowszy model, z maksymalny trybem FullHD 60fps. Natomiast ma dwie genialne rzeczy. Optyczną stabilizację obrazu który pracuje kosztem zmniejszenia kąta widzenia a nie jakichś dzikich ekstrapolacji i pilota mocowanego jak zegarek. Ten pilot to wogóle non plus ultra bo ma wyślwielacz. Przez co cały czas widać to co widzi kamera. To pozwala bardzo dobrze kadrować i poziomować kamerę.