Test

Ogromna prośba do wszystkich którzy tu zaglądają - komentujcie, to co czytacie. I jeśli możecie to piszcie skąd jesteście i jak trafiliście.

niedziela, 20 sierpnia 2023

Impregnacja namiotu Nevis po 5 latach.

 Mam go od 2018, taki fajny gift z roboty. Przemierzał ze mną rzeki, czasem był wypożyczany na wyjazdy w góry, a kiedy indziej stał w ogródku jako rekreacja dla dzieci.



Sumarycznie, był w użyciu jakieś 60 dni. Po tym czasie, jedyne co się zepsuło to impregnacja rękawa na główny maszt.


To ciemniejsze, szare miejsce to właśnie odłażący impregnat. Nie powoduje to przeciekania, cały szew i tak jest podklejone od środka. Na wszelki wypadek spryskałem resztką impregnatu do kurtki.

Jak na jeden z najtańszych namiotów UL, jest dobrze.


Edit kilka dni później.


Okazało się że nie jest tak kolorowo. Wyszło że podłoga się poci pod obciążeniem. Widać że pod matą do spania zbiera się wilgoć. Nie było rady, trzeba impregnować.

Z impregnacji kurtki została mi butelka z atomizerem, dobrze czasem być chomikiem. W sklepie 8a.pl zanabylem nixwaxa impregnat do namiotów, w postaci koncentratu. Jeszcze się trafiło jak ślepej kurze ziarno, bo przeceniony. Do tego szare mydło do rąk w płynie z drogerii. To faktycznie szare jest najlepsze bo nie ma barwników jak kolorowe.

Do tego sporą miednica i dużo letniej wody. Bo najpierw trzeba namiot delikatnie, ręcznie doprać. Taka zabawa razem z płukaniem zajmuje 1.5 godziny. Płukać trzeba trzy, cztery razy, żeby nic mydła nie zostało.

Potem kolejne półtorej godziny suszenia. Tropik rozstawiony solo, a sypialnia powieszona na sznurkach.

W międzyczasie dokładne mieszanie impregnatu z wodą, w czystym słoju po ogórkach.

W końcu nakładanie przez spryskiwanie. Podłoga od spodu, oczywiście ułożona na płasko, a tropik od zewnątrz.

Kolejne półtorej godziny suszenia.

A potem niespodzianka. Intensywny zapach impregnatu utrzymywał się przez cztery dni i to tak że nie szło w namiocie spać. Przy czym nie był to zapach octu, jak w przypadku impregnatu do kurtek tylko coś zupełnie dziwnego.

Stąd rada, nie impregnować namiotu ostatniego dnia przed wyjazdem.

sobota, 5 sierpnia 2023

Rowerami przez Podlasie



Początek wyjazdu. Godzina 02.30 na Dworcu Głównym w Sosnowcu.


W trakcie godzinnej przesiadki w Warszawie, była okazja zobaczyć autobusy-ogórasy, które o dziwo nadal jeżdżą i wożą wycieczki.


I w końcu stary dworzec w Suwałkach.

Potem zwiedzanie miasta i nocleg na Campingu 134 w Suwałkach. Miasto jest bardzo ciekawie zorganizowane. Trzy główne duże ulicę, wzdłuż nich ciągła niska zabudowa. A między rzędami domów podwòrce.  Do tego bardzo ładnie zrobiony park nad rzeką.
Co do campingu to jest raczej nastawiony na zmotoryzowanych. Blisko drogi, mało drzew. Przez to w namiocie spi się średnio komfortowo. Ławki są, prysznice z ciepła woda i czyste toalety też. 45 zl za dwie osoby z namiotem to niewygórowane cena.

Następnego dnia , w ramach rozgrzewki przejazd z Suwałk do Augustowa, odwiedzenie centrum miasta i finalnie nocleg na Camping Zatoka.


W okolicy Augustowa są trzy pola namiotowego, ale to jest specyficzne. Opłata nie jest tak jak w innych przypadkach rozbita na część za człowieka i cześć za namiot. Po prostu płaci się 50pln za osobę i koniec. W tym jest: miejsce, ubikacje, prysznic z ciepła woda ile chcesz, gorąca woda do robienia napojów, herbata w saszetkach i kawa rozpuszczalna. No i jest jakieś 300m od dworca więc nawet z dużym bagażem problemu nie ma



Następnego dnia, ruszyliśmy szlakiem Kanału Augustowskiego w stronę granicy. Po drodze trafiały się takie miejsca jak powyżej. To jest naprawdę niesamowite, że w połowie lat, kiedy glony w większości jezior zdarzyły się już rozmnożyć i utworzyć zawiesinę, tutaj nadal jest bardzo przejrzysta woda. W słoneczny dzień można spokojnie nurkować do 8m bez potrzeby posiadania latarki.


Mijamy śluzę. Cały kanał na terenie Polski ma 80km długości i ponad 10 śluz. Ale łączy ze sobą tylko trzy jeziora. Stąd jest to raczej miejsce dla motorowodniaków i kajakarzy. Żeglarze wymiar Mazury, gdzie w jeden ciąg połączono kilkanaście jezior. Daje sie to zresztą zauważyć, bo żaglówek w okolicy jak na lekarstwo.
Zaskoczeniem jest czystość wody w komorze śluzy. Widać jej dno. A to ewenement w porównaniu do śluz na Wiśle czy odrze.


Zamkniete przejście graniczne na Białoruś. Wzdłuż rzeki po polskiej stronie płot i drut żyletkowe. Aha, zakaz podchodzenia bliżej niż 15m od płotu i naprawdę warto tego przestrzegać.  W czasie pokoju normalnie pływają tedy kajaki i lodzie, organizuje się nawet spływy graniczne. Teraz niestety nie.
Co się rzuca bardzo w oczy w przygranicznej wsi to pustka. Bez przejścia granicznego i ruchu turystów prawie nie widać ludzi. 
W drodze powrotnej przez 30min nie minął nas ani jeden samochód.

Późnym popołudniem docieramy na pole namiotowe na pole namiotowe przy jeziorze. 40zl.za miejsce toalety i prysznic. Z tym że woda w prysznicu z instalacji solarnej więc trzeba iść jak najwcześniej żeby się na ciepło załapać. No i myć się oszczędnie żeby i dla innych starczyło.

W nocy i nad ranem pada. Zwijamy się zaraz po tym jak deszcz przeszedł i wracamy na zatokę do Augustowa.

Kolejny dzień również zaczyna się od porannego deszczu i wyjazdu okrężna droga na Wigry. 




Plan był taki żeby dojechać do pola przy klasztorze, coby n drugi dzień odcinek był krótszy, ale się rozpadało i skończyliśmy na Campingu Jastrzeby, po południowej stronie Wigier. Tu za pobyt skasowali 60pln ale nie było ciepłej wody w prysznicu :(.



Następnego dnia , ruszyliśmy dalej. Celem były mosty Stanczykowskie 60km dalej. Nie dojechaliśmy. Powyżej Suwałk, teren robi się znacznie bardziej pofalowany więc z bagażami trzeba częściej rowery pod gór podprowadzać. Do tego dołożyła się spiekota, i finalnie zatrzymaliśmy się 12km od celu na agroturystyce nad Hańcza. Miejsce jest tak fajne że postanowiliśmy pozostać na dwa dni.

Ponieważ zostawialiśmy namiot i bagaże na polu, to jechać było znacznie lżej. Oczywiście nie jest tak że jest pięknie. Okazało się że green velo nie prowadzi bezpośrednio na stańczyki tylko najpierw wiedzie na trojstyk granic.
Dzięki temu zobaczyliśmy jeszcze granicę z obwodem kaliningradzkim. Wysoki płot I zasieki z drutu. W czasach pokoju był tu kolejny transgraniczny szlak turystyczny.


W końcu dotarliśmy do mostów. Są to jedne z najwyższych w Polsce,  zbudowane jeszcze przed wojną i mało używane. Wstęp jest płatny 10 zl. Warto zapłacić i się przejść.

Jeszcze jedna istotna rzecz gdyby się ktoś wybierał
 Trzeba wyłączyć roaming, a mape w nawigacji zrzucić do wersji offline. W tej okolicy polska się nie ma zasięgu (ani plus ani orange) I próbuję się łączyć przez rosyjska telefonie. 34 zl za GB danych to sporo :(.

Spod mostów wróciliśmy na agro nad Hańcza. Następnego dnia, spowrotem na zatokę w Augustowie.



Po drodze jeszcze taka ciekawostka. Miniaturowy most zwodzony na siłownikach hydraulicznych.



Ostatnie dni to wypady po okolicy na lekko. Obejrzeliśmy część kanału poniżej Augustowa, kanał Bystry, pozostałości bunkrów, i zabytkowe kościoły.

Powrót w czwartek kolo 16 z przesiadką w Opocznie Południowym. Jest to całkiem zaskakujące miejsce, bo ten dworzec nie jest w Opocznie tylko kilka kilometrów za miastem w lesie. 
Ot dwa perony w samym środku niczego.
W Sosnowcu byliśmy po pierwszej w nocy.